Z okazji roku Rodziny 1994
II
JEST Z WAMI OBLUBIENIEC
W Kanie Galilejskiej
18. Rozmawiając pewnego razu z uczniami
Jana Chrzciciela, Jezus wspomina o zaproszeniu na gody weselne i o obecności oblubieńca
pośród zaproszonych: "oblubieniec jest z nimi? (por. Mt 9,15). Chciał
przez to wskazać na spełnienie się w Jego Osobie starotestamentalnego obrazu Boga jako
oblubieńca, a także pragnął w pełni objawiać tajemnicę Boga jako tajemnicę
Miłości.
Nazywając się "oblubieńcem?, Jezus ukazuje samą
istotę Boga i potwierdza Jego wielką miłość do człowieka. Wybór tego obrazu rzuca
pośrednio światło również na głęboką prawdę miłości małżeńskiej. Jezus
pragnie w ten sposób wyrazić, ile Bożego Ojcostwa, miłości Bożej mieści się w
miłości mężczyzny i kobiety, która prowadzi do małżeństwa. Dlatego na początku
swej misji jest On w Kanie Galilejskiej. Jest na przyjęciu weselnym wraz z Maryją i
swymi pierwszymi uczniami (por. J 2,1-11). Ukazuje tą obecnością, jak bardzo
prawda rodziny wpisana jest w Boże Objawienie i w dzieje zbawienia. W Starym
Testamencie, a zwłaszcza u Proroków, znajdują się bardzo piękne słowa mówiące o Bożej
miłości, która jest troskliwa jak miłość matki do swego dziecka, która jest
czuła jak miłość oblubieńca do oblubienicy, która jest zazdrosna, ale zazdrosna w
znaczeniu oblubieńczym. Nie jest to nade wszystko miłość karząca, jest to miłość
wybaczająca, miłość, która pochyla się nad człowiekiem, jak ojciec nad marnotrawnym
synem, miłość, która dźwiga człowieka, czyni go uczestnikiem życia Bożego.
Miłość zdumiewająca, o której przedtem nic nie wiedział cały pogański świat.
Jezus, który przyszedł do Kany Galilejskiej, jest zwiastunem
Bożej prawdy o małżeństwie, takiej prawdy, na której może się oprzeć ludzka
rodzina w perspektywie wszystkich życiowych doświadczeń. Jezus głosi tę prawdę
całą swoją obecnością podczas wesela w Kanie Galilejskiej, głosi ją również
poprzez pierwszy "znak?, jaki tam uczynił, zamieniając wodę w wino.
Głosi prawdę o małżeństwie, gdy rozmawia z faryzeuszami i
wyjaśnia, że miłość, która jest z Boga, miłość tkliwa i oblubieńcza, jest
równocześnie źródłem głębokich i radykalnych wymagań. O wiele mniej
wymagający wydawał się Mojżesz, który pozwolił dawać listy rozwodowe. Kiedy podczas
znanej kontrowersji faryzeusze powołują się na Mojżesza, Chrystus mówi: "Od
początku tak nie było? (Mt 19,8). I przypomina: Ten, który stworzył
człowieka, stworzył go mężczyzną i niewiastą i rzekł: "Dlatego to mężczyzna
opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają
się jednym ciałem? (Rdz 2,24). Z logiczną konsekwencją Chrystus dodaje:
"A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech
człowiek nie rozdziela? (Mt 19,6). A na ich sprzeciw i powołanie się na
Mojżesza odpowiada: "Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam
Mojżesz oddalać wasze żony, lecz od początku tak nie było? (Mt 19,8).
Jezus wraca do tego "początku", tam odnajduje ów
pierwotny zamysł Boży, na którym opiera się rodzina, a przez nią cała historia
ludzkości. Naturalna instytucja małżeństwa staje się z woli Chrystusa prawdziwym
sakramentem Nowego Przymierza, opatrzonym odkupieńczą pieczęcią Jego krwi. Małżeństwa
i rodziny, pamiętajcie za jaką cenę jesteście "kupione? (por. 1 Kor 6,20)!
Ale ta wspaniała prawda jest po ludzku trudna do
przyjęcia i realizacji. Można się było nie dziwić Mojżeszowi, który ustępował
swoim rodakom, skoro także i Apostołowie - słysząc, co Jezus mówi - odpowiadają:
"Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić? (Mt
19,10). Jezus pozostaje przy Boskim wymaganiu postawionym ludziom od początku, dla
dobra mężczyzny i kobiety, rodziny i całego społeczeństwa. Natomiast uznaje tę
sposobność za właściwą, aby wyjaśnić sprawę bezżenności dla królestwa Bożego.
Również i ten wybór pozwala być "życiodajnym?, choć na inny sposób. Stąd
bierze początek życie konsekrowane, zakony i zgromadzenia na Wschodzie i Zachodzie, a
także celibat kapłański w tradycji Kościoła łacińskiego. Nie jest prawdą, iż
"nie warto się żenić?, lecz miłość do królestwa niebieskiego zna również
możliwość bezżenności (por. Mt 19,12).
Jednakże żenić się i wychodzić za mąż jest podstawowym
powołaniem człowieka, przyjętym przez większość członków Ludu Bożego. To z
rodzin biorą się żywe kamienie owej duchowej budowy, o jakiej mówi apostoł Piotr
(por. 1 P 2,5). Ciała małżonków są też przybytkiem Ducha Świętego (por. 1
Kor 6,19). Przekazywanie życia Bożego i ludzkiego idzie z sobą w parze. Z
małżeństwa rodzą się nie tylko synowie ludzcy, ale zarazem przybrani synowie Boży,
którzy mają nowe życie od Chrystusa w Duchu Świętym.
W ten sposób, drodzy bracia i siostry, małżonkowie i rodzice, Oblubieniec
jest z Wami. Wiecie, że On jest Dobrym Pasterzem. Znacie Jego głos. Wiecie, dokąd
Was prowadzi, jak walczy o te pastwiska, na których macie znajdować życie i znajdować
je w obfitości. Wiecie, jak zmaga się z drapieżnymi wilkami, jak gotów jest wyrwać z
ich paszczy każdą owieczkę ze swej owczarni, każdego męża i żonę, każdego syna i
córkę, każdego członka Waszych rodzin. Wiecie, że On jest Dobrym Pasterzem, który
życie swoje daje za owce (por. J 10,11), który unika manowców wielu
współczesnych ideologii, który mówi całą prawdę dzisiejszemu światu, tak jak
mówił ją kiedyś faryzeuszom w Ewangelii, tak jak głosił ją swoim własnym
Apostołom, a potem Apostołowie zanieśli ją w ówczesny świat i głosili ludziom w
tamtych czasach zarówno Żydom jak i Grekom. Uczniowie zdawali sobie sprawę z tego, że
Chrystus odnowił wszystkie rzeczy, że człowiek stał się "nowym stworzeniem?:
nie jest już Grekiem czy Żydem, niewolnikiem czy wolnym, nie jest nawet mężczyzną czy
niewiastą, jest "jednym? w Chrystusie (por. Ga 3,28), ma tę samą nową
godność przybranego dziecka Bożego. Ten człowiek przyjął w dniu Pięćdziesiątnicy
Ducha Pocieszyciela, Ducha Prawdy, stając się przez to początkiem nowego Ludu Bożego
- Kościoła, antycypacją nowej ziemi i nowego nieba (por. Ap 21,1).
Ci Apostołowie, którzy przedtem byli lękliwi, także w
odniesieniu do małżeństwa i rodziny, stali się odważni. Zrozumieli, że małżeństwo
i rodzina stanowią prawdziwe powołanie pochodzące od Boga, że są apostolstwem -
apostolstwem świeckich. Służą przemienianiu tej ziemi, służą odnowie świata
stworzonego i całej ludzkości.
Drogie rodziny, musicie przeto być odważne. Musicie być zawsze
gotowe do tego, aby dać świadectwo owej nadziei, która jest w Was (por. 1 P 3,15),
którą w Waszym sercu zakorzenił przez swą Ewangelię Dobry Pasterz. Musicie być
gotowe do tego, aby chodzić za Nim po tych życiodajnych pastwiskach, jakie On dla Was
stworzył paschalną tajemnicą swojej śmierci i zmartwychwstania.
Nie lękajcie się żadnych zagrożeń! Boże moce są
niepomiernie większe od Waszych trudności! Niepomiernie większa od zła, które
zakorzeniło się w świecie, jest moc Sakramentu Pojednania; Ojcowie Kościoła
nazywali ten sakrament "drugim Chrztem?. Niepomiernie większa od zepsucia,
któremu ulega świat, jest Boska moc Sakramentu Bierzmowania, który otrzymujemy
po Chrzcie, i niepomiernie większa jest nade wszystko moc Eucharystii.
Eucharystia jest przedziwnym sakramentem. Chrystus
zostawił nam w nim siebie samego jako pokarm i napój, jako źródło zbawczej mocy.
Zostawił, abyśmy mieli życie i mieli je w obfitości (por. J 10,10). To życie,
które jest w Nim, to życie, które nam przekazał wraz z darem Ducha Świętego,
zmartwychwstając z grobu trzeciego dnia po swojej śmierci. To życie jest dla nas. Jest
ono dla Was, drodzy małżonkowie, rodzice i rodziny! Czyż Chrystus nie ustanowił
Eucharystii na sposób rodzinny, podczas Ostatniej Wieczerzy? Tak jak wy spotykacie się
przy posiłkach i jesteście sobie bliscy, tak i Chrystus jest Wam bliski. Jest
Emmanuelem, Bogiem z nami, kiedy się zbliżacie do Stołu eucharystycznego. Bywa czasem
tak jak w Emaus, że poznajemy Go dopiero po "łamaniu chleba? (por. Łk 24,35).
Bywa czasem tak, iż długo stoi On u drzwi i kołacze, aby Mu otworzyć, aby mógł
wejść i wieczerzać z nami (por. Ap 3,20). Jego Ostatnia Wieczerza i
wypowiedziane wtedy słowa mają w sobie całą moc i całą mądrość Ofiary Krzyża.
Nie ma innej mocy i innej mądrości, przez którą moglibyśmy być zbawieni i przez
którą moglibyśmy przyczynić się do zbawienia innych. Nie ma innej mocy, przez którą
moglibyście również i Wy, drodzy rodzice, wychowywać Wasze dzieci albo w odpowiednim
momencie zacząć wychowywać samych siebie. Ta wychowawcza moc Eucharystii potwierdziła się poprzez pokolenia i stulecia.
Wszędzie jest z nami Dobry Pasterz. Tak jak był w Kanie
Galilejskiej jako Oblubieniec pośród oblubieńców mających siebie wzajemnie
zawierzyć sobie na całe życie, podobnie dziś Dobry Pasterz jest z Wami jako nadzieja,
jako siła serc, jako źródło wciąż nowego entuzjazmu i jako zwycięstwa cywilizacji
miłości. Chrystus Dobry Pasterz powtarza nam: Nie lękajcie się. Ja jestem z Wami.
"Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata? (Mt 28,20).
Skąd taka siła? Skąd taka pewność, że Ty jesteś z nami, chociaż zostałeś zabity,
Synu Człowieczy, i umarłeś jak każdy inny człowiek? Skąd taka pewność? Mówi
Ewangelista: "do końca ich umiłował? (J 13,1). A więc nas miłujesz, Ty,
który jesteś Pierwszy i Ostatni, i Żyjący; Ty, który byłeś umarły, a oto teraz
żyjesz na wieki wieków (por. Ap 1,17-18).
Wielka tajemnica
19. Św. Paweł ujmuje syntetycznie temat
życia rodzinnego w słowach: "wielka tajemnica" (por. Ef 5,32). To,
co napisał w Liście do Efezjan o "wielkiej tajemnicy?, jest zakorzenione w
Księdze Rodzaju, w całej tradycji Starego Testamentu. Równocześnie jest to ujęcie
nowe, które stało się częścią integralną nauki Kościoła.
Kościół wyznaje, że sakrament przymierza małżonków jest
"wielką tajemnicą?, gdyż odzwierciedla się w nim oblubieńcza miłość
Chrystusa do swego Kościoła. Paweł więc pisze: "Mężowie, miłujcie żony,
bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić,
oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo? (Ef 5,25-26). Apostoł
mówi tu z pewnością o Chrzcie, o którym pisze tak głęboko w Liście do Rzymian, o
Chrzcie, który jest uczestnictwem w śmierci Chrystusa, abyśmy się stali uczestnikami
Jego życia (por. Rz 6,3-4). Chrześcijanin rodzi się jako nowy człowiek w
tym właśnie sakramencie. Chrzest ma bowiem moc dawania nowego życia, życia Bożego.
Tajemnica teandryczna Boga-człowieka w nim się poniekąd koncentruje. "Jezus
Chrystus, nasz Pan, Syn Boży Najwyższego stał się synem człowieczym, ażeby człowiek
mógł stać się synem Bożym? - powie później św. Ireneusz i tylu Ojców
Kościoła na Wschodzie i Zachodzie44.
Otóż ten Bóg, który stał się człowiekiem, jest
Oblubieńcem. W Starym Przymierzu Jahwe był Oblubieńcem Izraela, ludu wybranego: był
Oblubieńcem wymagającym, zazdrosnym i wiernym. Wszystkie zdrady, jakich doznawał od
swej oblubienicy, wszystkie odstępstwa i bałwochwalstwa Izraela, które Prorocy opisali
w sposób dramatyczny i sugestywny, to wszystko nie potrafiło złamać miłości, którą
Bóg-Oblubieniec "do końca miłuje? (por. J 13,1).
Ta wspólnota oblubieńcza między Bogiem a Jego ludem znalazła
swoje potwierdzenie i wypełnienie w Chrystusie w Nowym Przymierzu. Chrystus zapewnia nas,
że Oblubieniec jest z nami (por. Mt 9,15). Jest z nami wszystkimi, jest z
Kościołem, gdyż jest jego Oblubieńcem. Kościół staje się oblubienicą:
oblubienicą Chrystusa. Ta oblubienica w słowach Listu do Efezjan uobecnia się we
wszystkich ochrzczonych i jest jak osoba, która staje przed swym Oblubieńcem. Św.
Paweł pisze: "Umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie [...], aby
osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy
zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany? (Ef 5,25-27).
Ta miłość, którą Oblubieniec "do końca umiłował? Kościół, sprawia, że
jest on stale na nowo święty w swoich świętych. Równocześnie nie przestaje być
Kościołem grzeszników. Grzesznicy bowiem "celnicy i nierządnice?, zostali
powołani do świętości, jak stwierdza sam Chrystus w Ewangelii (por. Mt 21,31).
Wszyscy są powołani do stania się Kościołem chwalebnym, świętym i nieskalanym.
"Bądźcie świętymi - mówi Bóg - ponieważ Ja jestem święty!" (Kpł
11,44; por. 1 P 1,16).
Oto najgłębszy wymiar "wielkiej tajemnicy?, oto
znaczenie sakramentalnego obdarowania w Kościele, oto najgłębszy sens Chrztu i
Eucharystii. To wszystko są owoce tej miłości, którą Oblubieniec do końca umiłował
i wciąż miłuje, i z tej miłości obdarowuje coraz to nowych ludzi, dając im
uczestnictwo w życiu Bożym.
Św. Paweł napisał: "Mężowie, miłujcie [wasze] żony?
(Ef 5,25), ażeby potem powiedzieć jeszcze mocniej: "Mężowie powinni
miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego
miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz
[każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus - Kościół, bo jesteśmy członkami
Jego ciała? (Ef 5,28-30). I dlatego Paweł wzywa małżonków: "Bądźcie
sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej!" (Ef 5,21).
Jest to z pewnością nowe ujęcie odwiecznej prawdy na temat
małżeństwa i rodziny w świetle Nowego Przymierza. Prawdę tę wypowiedział Chrystus
poprzez Ewangelię, poprzez swą obecność w Kanie Galilejskiej, poprzez Ofiarę Krzyża
i sakramenty swojego Kościoła. Małżonkowie odnajdują w Chrystusie punkt
odniesienia dla swojej miłości oblubieńczej. Kiedy św. Paweł mówi o
Chrystusie-Oblubieńcu Kościoła, posługuje się analogią do ich miłości
oblubieńczej. Cytuje Księgę Rodzaju: "mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę
swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem? (Rdz
2,24). To właśnie jest ta "wielka tajemnica? odwiecznej miłości objawionej
naprzód w stworzeniu, a potem objawionej w Chrystusie i przeniesionej na Kościół.
"Tajemnica to wielka - potwarza Apostoł - a ja mówię: w odniesieniu do
Chrystusa i do Kościoła (Ef 5,32). A więc nie ma zrozumienia Kościoła jako
Ciała Mistycznego Chrystusa, jako znaku Przymierza człowieka z Bogiem w Chrystusie, jako
powszechnego sakramentu zbawienia, bez odniesienia do "wielkiej tajemnicy? "
tajemnicy związanej ze stworzeniem człowieka mężczyzną i niewiastą i z powołaniem
ich obojga do miłości małżeńskiej, do rodzicielstwa. Nie ma "wielkiej
tajemnicy?, którą jest Kościół i ludzkość w Chrystusie, bez tej "wielkiej
tajemnicy?, jaką jest "jedno ciało? (por. Rdz 2,24; Ef 5,31-32),
to znaczy małżeństwo i rodzina.
Rodzina sama jest wielką Bożą tajemnicą. Rodzina sama jest
jako "Kościół domowy? oblubienicą Chrystusa. Cały Kościół
powszechny, a w nim każdy Kościół partykularny staje się oblubienicą Chrystusa
poprzez "Kościół domowy?, poprzez tę miłość, którą w nim się przeżywa:
miłość małżeńską, rodzicielską, siostrzaną i braterską, miłość, która jest
wspólnotą osób i pokoleń, miłość ludzką, która jest nie do pomyślenia bez
Oblubieńca, bez tamtej miłości, którą On pierwszy umiłował do końca. Również i
małżonkowie, tylko miłując "do końca?, mogą być uczestnikami tej miłości,
tej "wielkiej tajemnicy?. Albo stają się jej uczestnikami, albo też w ogóle nie
wiedzą, co to znaczy miłość. Nie wiedzą, co sobie wzajemnie ślubowali, do czego się
wzajemnie zobowiązali, nie wiedzą, za co są wspólnie odpowiedzialni. A to zawsze jest
dla nich wielkim zagrożeniem.
Nauka zawarta w Liście do Efezjan zdumiewa swą głębią, a
równocześnie swą etyczną mocą. Wskazując na małżeństwo, a pośrednio na
rodzinę jako na "tajemnicę wielką? w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła,
apostoł Paweł może jeszcze raz powtórzyć to, co już poprzednio powiedział do
mężów: "Niechaj [...] każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego!"
Następnie dodaje: "A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża!" (Ef
5,33). Ta cześć nie jest niczym innym, jak właśnie miłością będącą
odpowiedzią na miłość. W tej miłości stają się oni wzajemnie dla siebie darem.
W tej miłości zawarte jest uznanie godności osobowej drugiego człowieka i jego
niepowtarzalności. Każdy z nich jest tą istotą wśród wszystkich stworzeń, której
Bóg chce dla niej samej45,
natomiast oni sami, świadomym, wolnym i odpowiedzialnym aktem swego wyboru czynią z
siebie samych dar dla drugiego oraz dla tego potomstwa, którym Bóg ich obdarzył. W
sposób wymowny św. Paweł wypowiada dalsze słowa zachęty, nawiązując do czwartego
przykazania: "Dzieci, bądźcie posłuszne w Panu waszym rodzicom, bo to jest
sprawiedliwe. Czcij ojca twego i matkę - jest to pierwsze przykazanie z obietnicą -
aby ci było dobrze i abyś był długowieczny na ziemi. A [wy], ojcowie, nie pobudzajcie
do gniewu waszych dzieci, lecz wychowujcie je stosując karcenie i napominanie
Pańskie!" (Ef 6,1-4). W sumie Apostoł widzi w czwartym przykazaniu niejako
nakaz wzajemnej czci małżonków i dzieci, rozpoznając w nim zasadę spójności
rodzin.
Ta wspaniała synteza Pawłowa na temat "wielkiej
tajemnicy? jest poniekąd sumą nauki o Bogu i o człowieku, tej nauki, którą
przyniósł Chrystus. Niestety, od tej nauki myśl zachodnia zaczęła stopniowo
dystansować. W pewnym sensie dystans ten idzie w parze z rozwojem nowożytnego
racjonalizmu. Ten sam filozof, który powiedział: "Myślę, więc jestem? ("Cogito
ergo sum?), dał równocześnie początek współczesnemu myśleniu o człowieku,
które ma charakter dualistyczny. Nowożytny racjonalizm oznacza radykalne
przeciwstawienie ducha i ciała w człowieku. Człowiek natomiast jest osobą przez swoje
ciało i ducha zarazem46.
Nie można tego ciała sprowadzić do wymiarów czystej materii. Jest bowiem ciałem
"uduchowionym?, podobnie jak duch jest tak głęboko zjednoczony z ciałem, że
poniekąd można go nazwać duchem "ucieleśnionym?. Najgłębszym
źródłem jego poznania jest Słowo, które stało się ciałem. Chrystus objawia
człowiekowi człowieka47.
To zdanie Soboru Watykańskiego II jest poniekąd długo oczekiwaną odpowiedzią, jaką
Kościół daje nowoczesnemu racjonalizmowi.
Odpowiedź ta ma znaczenie zasadnicze dla zrozumienia rodziny,
zwłaszcza na tle naszej cywilizacji, która - jak powiedziano - często oddala się
od tego, co nazywamy "cywilizacją miłości". Przy olbrzymich osiągnięciach
poznawczych, gdy chodzi o świat materii, a także świat psychologiczny człowieka, w
odniesieniu do swego wymiaru najgłębszego wymiaru metafizycznego, człowiek pozostał
dla siebie istotą nieznaną, a wraz z nim pozostała rzeczywistością
nieznaną także ludzka rodzina. Dzieje się to z powodu oderwania od "wielkiej
tajemnicy?, o której mówi Apostoł.
Rozdział pomiędzy tym, co duchowe, a tym, co materialne w
człowieku, przyniósł skłonność do tego, aby ludzkie ciało traktować nie w
kategoriach specyficznego podobieństwa do wszystkich innych ciał w przyrodzie, które
człowiek traktuje jako tworzywo dla produkcji dóbr konsumpcyjnych. Zastosowanie tych
samych kryteriów do człowieka jest olbrzymim zagrożeniem. Kiedy ciało ludzkie,
oderwane od ducha i myśli, staje się tworzywem, podobnie jak inne ciała
zwierząt, kiedy dokonuje się manipulacji na embrionach i płodach, trzeba wówczas
przyznać, że stajemy w obliczu straszliwej klęski etycznej.
W takim ujęciu antropologicznym rodzina ludzka żyje poniekąd w
epoce nowego manicheizmu, w którym ciało i duch są sobie radykalnie
przeciwstawiane. Ciało nie żyje z ducha ani też duch nie ożywia ciała. Człowiek w
tym horyzoncie myślenia przestaje być osobą i podmiotem. Staje się wbrew
zamierzeniom i deklaracjom wyłącznie przedmiotem. I tak na przykład, cywilizacja
neomanichejska prowadzi do pojmowania ludzkiego seksualizmu raczej jako terenu manipulacji
i eksploatacji niż jako przedmiotu tego odwiecznego podziwu, który przy
stworzeniu kazał włożyć w usta Adama słowa odnoszące się do Ewy: "oto ciało z
mojego ciała i kość z moich kości? (por. Rdz 2,23). Zdumienie to odnajdujemy
w słowach Pieśni nad Pieśniami: "Oczarowałaś me serce, siostro ma, oblubienico,
oczarowałaś me serce jednym spojrzeniem twych oczu? (Pnp 4,9). Jakże dalekie
są współczesne koncepcje od dogłębnego rozumienia męskości i kobiecości zawartego
w Objawieniu Bożym! Odkrywa ono w ludzkiej seksualności bogactwo osoby, która
odnajduje swą prawdziwą wartość w rodzinie i wyraża swoje głębokie powołanie
również w dziewictwie oraz celibacie dla królestwa Bożego.
Racjonalizm nowożytny nie toleruje tajemnicy. Nie
toleruje tej tajemnicy, jaką jest człowiek: mężczyzna i kobieta. Nie przyjmuje do
wiadomości, że pełna prawda o człowieku została objawiona w Jezusie Chrystusie. Nie
toleruje zwłaszcza "wielkiej tajemnicy?, tej, którą głosi List do Efezjan, i
radykalnie ją zwalcza. Jeśli nawet uznaje możliwość, a nawet potrzebę deizmu, to
zdecydowanie nie do przyjęcia jest dla niego Bóg, który staje się człowiekiem, aby
człowieka odkupić. Dla racjonalizmu nie do pomyślenia jest Bóg, który jest
Odkupicielem, ani tym bardziej Bóg, który jest "Oblubieńcem",
źródłem absolutnym wszelkiej miłości oblubieńczej między ludźmi. Nowożytny
racjonalizm niesie z sobą radykalnie inną interpretację stworzenia oraz interpretację
sensu ludzkiej egzystencji. Skoro nie ma dla człowieka perspektywy Boga, który kocha i
przez Chrystusa powołuje do życia w Nim i z Nim, skoro rodzina nie stanowi uczestnictwa
w "wielkiej tajemnicy?, zatem to, co pozostaje, to tylko wymiar doczesny życia.
Pozostaje życie doczesne jako teren walki, walki o byt, walki o korzyści przede
wszystkim ekonomiczne.
"Wielka tajemnica? " sakrament miłości i życia,
który ma swój początek w stworzeniu i w Odkupieniu, którego gwarantem jest
Chrystus-Oblubieniec ? straciła we współczesnej mentalności swoje najgłębsze
korzenie. Jest ona zagrożona w nas i wokół nas. Oby obchodzony przez Kościół Rok
Rodziny stał się dla małżonków dobrą okazją do ponownego odkrycia tej tajemnicy i
potwierdzenia jej z całą mocą i odwagą.
Matka pięknej miłości
20. Historia "pięknej miłości?
zaczyna się w chwili zwiastowania, kiedy wysłaniec Boży kieruje do Maryi wspaniałe
słowa zawierające powołanie Jej do tego, by została Matką Syna Bożego. Poprzez
"tak? Maryi "Bóg z Boga i Światłość ze Światłości? staje się synem
ludzkim. Maryja jest Jego matką, nie przestając być tą Dziewicą, która "nie zna
męża? (por. Łk 1,34). Jako Matka-Dziewica staje się Maryja Matką pięknej
miłości. Prawda ta odsłania się już w słowach Archanioła Gabriela, ale jej
pełne znaczenie potwierdza się stopniowo, w miarę jak Maryja postępuje w pielgrzymce
wiary ze swoim Synem48.
"Matka pięknej miłości? została przyjęta przez swego
ziemskiego oblubieńca. Józef z rodu Dawida był już oblubieńcem Maryi w
znaczeniu izraelskiej tradycji. Maryja była przyrzeczoną mu małżonką. Józef miałby
prawo myśleć o Niej w kategoriach żony i matki swoich dzieci. Bóg wkracza jednak w ten
oblubieńczy układ swoją własną inicjatywą: "Józefie, synu Dawida, nie bój
się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co
się w Niej poczęło? (Mt 1,20). Józef jest świadom, widzi własnymi oczyma,
że w Maryi poczęło się nowe życie, które nie pochodzi od niego. Jako człowiek
sprawiedliwy, zachowujący Prawo Starego Przymierza, które w tym przypadku nakładało
obowiązek rozwodu, "zamierzał oddalić Ją potajemnie? (Mt 1,19).
Wysłaniec Boży uświadamia mu jednak, że to byłoby przeciwne jego powołaniu, że
byłoby przeciwne oblubieńczej miłości, która łączy go z Maryją. Ta wzajemna
oblubieńcza miłość, aby być w pełni "miłością piękną?, domaga się od
niego, aby przyjął Maryję oraz Jej Syna pod dach swojego domu w Nazarecie. Józef
przyjmuje to Boskie przesłanie i postępuje według tego, co mu polecono (por. Mt 1,24).
Dzięki temu tajemnica Wcielenia, a wraz z nią również tajemnica Świętej
Rodziny, zostaje gruntownie wpisana w oblubieńczą miłość mężczyzny i kobiety,
a pośrednio w genealogię wszystkich ludzkich rodzin. To, co kiedyś Paweł nazwie "wielką
tajemnicą?, znajduje w Świętej Rodzinie swój najwyższy, historyczny wyraz. Rodzina
istotnie znajduje się w centrum Nowego Przymierza.
Można powiedzieć, że dzieje "pięknej miłości?
rozpoczynają się od pierwszej pary ludzkiej, od Adama i Ewy. Pokusa, której
ulegli, oraz grzech pierworodny, który popełnili, nie odebrały im całkowicie
zdolności "pięknego miłowania”. Pojmujemy to, czytając na przykład w Księdze
Tobiasza, że oblubieńcy Tobiasz i Sara, określając sens swego zjednoczenia, powołują
się na wzór pierwszych rodziców - Adama i Ewy (por. Tb 8,6). W Nowym
Przymierzu świadczy o tym także św. Paweł mówiąc o Chrystusie jako nowym Adamie
(por. 1 Kor 15,45): Chrystus nie przychodzi żadną miarą po to, by potępić
pierwszego Adama i pierwszą Ewę, lecz by ich odkupić. Przychodzi, by odnowić to, co w
człowieku jest darem Boga, co w nim jest odwiecznie dobre i piękne i co stanowi tworzywo
pięknej miłości. Dzieje "pięknej miłości? to poniekąd to samo, co dzieje
zbawienia człowieka.
"Piękna miłość? bierze zawsze początek w
samoobjawieniu osoby. Tak objawiła się przy stworzeniu Ewa Adamowi i Adam objawił
się Ewie. Tak w ciągu dziejów coraz to nowe pary ludzkie mówią sobie wzajemnie:
"pójdziemy razem przez życie? i dzięki temu poczyna się rodzina jako jedność
dwojga, a na mocy sakramentu jako nowa wspólnota w Chrystusie. Miłość, aby była
piękna, musi być darem Bożym, musi być zaszczepiona w sercach ludzkich przez Ducha
Świętego i stale w nich podtrzymywana (por. Rz 5,5). Kościół jest tego
świadom, gdy w Sakramencie Małżeństwa prosi Ducha Świętego o nawiedzenie ludzkich
serc. Aby była "piękną miłością?, czyli darem osoby dla osoby, musi
pochodzić od Tego, który sam jest Darem i Źródłem wszelkich darów.
Tak właśnie jest w Ewangelii, gdy chodzi o Maryję i Józefa.
Piękna miłość, opiewana w starotestamentalnej Pieśni nad Pieśniami, stała się ich
udziałem na samym progu Nowego Przymierza. Józef mógł myśleć o Maryi i mówić:
"Oblubienica moja, siostra? (por. Pnp 4,9). Maryja, Bogarodzica poczęła z
Ducha Świętego i z tego samego Ducha Świętego poczęła się ta "piękna
miłość?, którą Ewangelia tak dyskretnie wpisuje w kontekst "wielkiej
tajemnicy?.
Kiedy mówimy o "pięknej miłości?, to niewątpliwie
mówimy zarazem o pięknie. Mówimy o pięknie miłości, ale mówimy też o
pięknie człowieka, który w mocy Ducha Świętego jest zdolny do takiej miłości,
mówimy o pięknie mężczyzny i o pięknie kobiety. Mówimy o ich pięknie jako braci i
sióstr, jako oblubieńców, jako małżonków. Nie tylko tajemnica "pięknej
miłości? została wyjaśniona w Ewangelii, ale także najgłębsza tajemnica
wszelkiego piękna. Piękno bowiem jest od Boga, tak jak miłość. Od Boga są oni oboje:
mężczyzna i kobieta, osoby, które stają się wzajemnie dla siebie darem. Z pierwotnego
daru Ducha, "który daje życie”, rodzi się ten ich wzajemny dar bycia mężem i
żoną - nie mniej jak dar bycia bratem i siostrą.
Wszystko to znajduje potwierdzenie w tajemnicy Wcielenia, która
stała się w dziejach człowieka źródłem nowego piękna i natchnieniem dla
niezliczonych dzieł sztuki. Po surowych zakazach przedstawienia podobizny Boga
niewidzialnego (por. Pwt 4,15-20), epoka chrześcijańska przyniosła ze sobą -
wręcz przeciwnie - przykłady artystycznego ukazywania Boga-Człowieka, Maryi, Jego
Matki i Józefa oraz wszystkich Świętych, zarówno Starego, jak i Nowego Przymierza, i w
ogóle całego stworzenia odkupionego przez Chrystusa, rozpoczynając w ten sposób nowy
okres w odniesieniu do świata kultury i sztuki. Można powiedzieć, iż nowy kanon
sztuki, wrażliwy na najgłębszy wymiar człowieka i jego przeznaczenie, bierze
początek z prawdy o Wcieleniu Chrystusa, czerpiąc natchnienie z tajemnic Jego życia:
narodzenie w Betlejem, ukryte lata w Nazarecie, działalność publiczna, Golgota,
zmartwychwstanie oraz powtórne przyjście w chwale. Kościół jest świadom tego, iż
jego obecność w świecie współczesnym, a w szczególności jego działalność dla
dobra małżeństwa i rodziny, jest najściślej związana z rozwojem kultury i rozwój
ten popiera. Dlatego śledzi z wielką uwagą kierunki rozwoju środków społecznej
komunikacji, których zadaniem jest nie tylko informować, lecz również formować
szerokie rzesze49.
Znając dobrze rozległe oddziaływanie tych środków, Kościół przestrzega często
ludzi odpowiedzialnych za ich używanie przed fałszowaniem prawdy i rozmijaniem się z
nią. O jakąż prawdę może chodzić w filmach, przedstawieniach, w programach
radiowo-telewizyjnych zdominowanych na przykład przez pornografię? Czy jest to
właściwa służba prawdzie o człowieku- Oto pytania, które trzeba stawiać tym,
którzy pracują w tej dziedzinie i są za nią odpowiedzialni.
Dzięki tak krytycznej refleksji nasza cywilizacja winna
uświadomić samej sobie, że pomimo licznych osiągnięć pozytywnych jest z wielu
względów cywilizacją chorą i źródłem głębokich schorzeń człowieka.
Dlaczego jest właśnie tak? Dlatego, że cywilizacja ta została oderwana od pełnej
prawdy o człowieku, od prawdy o tym, kim jest mężczyzna i kobieta jako istota ludzka. W
rezultacie cywilizacja ta nie potrafi właściwie zrozumieć, czym naprawdę jest dar
osób w małżeństwie, czym jest miłość odpowiedzialna za rodzicielstwo, na czym
polega autentyczna wielkość rodzicielstwa i wychowania. Można więc bez przesady
powiedzieć, że środki masowego przekazu, nawet gdy starają się poprawnie
informować, jeżeli nie kierują się zdrowymi zasadami etycznymi, nie służą prawdzie
w jej wymiarze zasadniczym. Oto dramat: nowoczesne środki komunikacji społecznej są
poddane pokusie manipulacji przekazem, zakłamując prawdę o człowieku. Człowiek
nie jest tym, kim siebie ogląda w reklamie i propagandzie w nowoczesnych środkach
masowego przekazu. Jest kimś więcej jako jedność psychofizyczna, jako jedność
duszy i ciała, jako osoba. Jest kimś więcej przez swoje powołanie do miłości, które
wprowadza mężczyznę i kobietę w wymiar "wielkiej tajemnicy?.
Pierwsza weszła w ten wymiar Maryja, wprowadzając wraz ze sobą
swego oblubieńca Józefa. Oni też stali się pierwszymi wzorami owej pięknej
miłości, o którą Kościół nie przestaje się modlić dla młodzieży, dla
małżeństw i dla rodzin. A małżeństwa, rodziny i młodzież również nie przestają
się modlić o to dla siebie. Wystarczy popatrzeć na rzesze pielgrzymów, ludzi
dorosłych i młodych, zdążających do Sanktuariów Maryjnych i zapatrzonych w wizerunek
Bogarodzicy, czasem Maryi i Józefa wraz z Dzieciątkiem: w oblicza, na których odbija
się całe piękno miłości ofiarowanej człowiekowi przez Boga.
Jest rzeczą znamienną, że w Kazaniu na Górze Chrystus,
nawiązując do szóstego przykazania, powiedział: "Słyszeliście, że powiedziano:
Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się
w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa? (Mt 5,27-28). W stosunku do
Dekalogu, który bronił tradycyjnej spoistości małżeństwa i rodziny, słowa te
wyrażają ogromne przesunięcie w przyszłość. Jezus wskazuje podłoże i źródło
grzechu cudzołóstwa. To źródło leży wewnątrz człowieka. Wyraża się ono w
sposobie patrzenia, w sposobie myślenia, w którym dominuje pożądanie. Przez
pożądanie człowiek przywłaszcza sobie drugiego człowieka, który nie jest
jego, który należy do Boga. Chrystus mówi do współczesnych sobie, ale mówi to
jednocześnie do ludzi wszystkich stuleci i pokoleń, a w szczególności do naszego
pokolenia i współczesnej cywilizacji konsumpcji i użycia.
Można zapytać: dlaczego Chrystus w Kazaniu na Górze
wypowiedział się w sposób tak wymagający? Odpowiedź jest zupełnie jednoznaczna:
Chrystus chciał zabezpieczyć świętość małżeństwa i rodziny, chciał
zabezpieczyć pełną prawdę o osobie ludzkiej i jej godności.
Tylko w świetle tej prawdy rodzina może się stać wielką
"rewelacją?, pierwszym "odkryciem? drugiego człowieka: naprzód
chodzi o wzajemne odkrycie oblubieńców, potem także odkrycie każdego dziecka, które z
nich, jako rodziców, poczyna się i rodzi. Wszystko to, co ślubują sobie małżonkowie:
"wierność, miłość i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do
śmierci?, możliwe jest tylko w wymiarach "pięknej miłości? można nauczyć
się tylko przez modlitwę. Jest ona bowiem zawsze, używając wyrażenia św.
Pawła, jakimś wewnętrznym ukryciem z Chrystusem w Bogu - "wasze życie
jest ukryte z Chrystusem w Bogu? (Kol 3,3). Tylko w takim ukryciu może działać
Duch Święty, źródło pięknej miłości. On też rozlewa tę miłość. Jak rozlał
ją w sercu Maryi i Józefa, tak rozlewa ją w sercach wszystkich oblubieńców, którzy
"prawdziwie słuchają słowa Bożego i strzegą go? (por. Łk 8,15).
Przyszłość każdej ludzkiej rodziny zależy od tej właśnie "pięknej
miłości?, która jest miłością wzajemną małżonków, rodziców i dzieci, a także
miłością wszystkich pokoleń. Ta miłość jest źródłem jedności i mocy rodziny.
Narodzenie i zagrożenia
21. Jest rzeczą ogromnie znamienną, iż
zwięzła historia dziecięctwa Pana Jezusa mówi prawie równocześnie o Jego narodzeniu
i o zagrożeniu, któremu musi zaraz stawić czoło. Św. Łukasz przytacza epizod
o ofiarowaniu w świątyni Dziecięcia Jezus w czterdziestym dniu po narodzeniu. Starzec
Symeon wypowiada wówczas prorocze słowa. Słowa te mówią równocześnie o "światłości?
i o "znaku, któremu sprzeciwiać się będą?. Do Maryi zaś mówi: "Twoją
duszę przeniknie miecz? (por. Łk 2,32-35). Św. Mateusz natomiast wskazuje na
zagrożenie życia nowo narodzonego Jezusa ze strony Heroda. Mędrcy przybywający ze
Wschodu powiadomili Heroda, że pielgrzymują w poszukiwaniu "nowego króla, który
miał się narodzić? (por. Mt 2,2). Herod, czując się zagrożony w swej
władzy, po odjeździe Mędrców nakazuje wymordować wszystkie nowo narodzone dzieci w
Betlejem i okolicach, aż do drugiego roku życia. Jezus uchodzi wtedy z rąk Heroda
dzięki szczególnej Bożej interwencji oraz dzięki ojcowskiej trosce Józefa, który
uprowadza Dziecię i Matkę Jego do Egiptu i tam przebywają aż do śmierci Heroda. Z
kolei powracają do Nazaretu, który był ich miastem rodzinnym i tam rozpoczyna się
długi okres codziennego życia Świętej Rodziny (por. Mt 2,1-23; Łk 2,39-52).
Ten fakt, że Jezus jako rodzące się Dziecko został prawie od
pierwszego dnia postawiony w obliczu zagrożenia swojego życia, ma wymowę
profetyczną. Już jako Dziecię jest "znakiem, któremu sprzeciwiać się
będą?. Wymowę profetyczną ma także fakt, iż owe niewinne niemowlęta betlejemskie,
wymordowane z rozkazu Heroda, stały się wedle starożytnej liturgii Kościoła
uczestnikami narodzenia Chrystusa oraz Jego męki odkupieńczej50.
W ten sposób dopełniają one "braki udręk Chrystusa dla dobra Jego ciała, którym
jest Kościół? (Kol 1,24).
W Ewangelii dziecięctwa zwiastowanie życia, które w
sposób przedziwny spełnia się w narodzeniu Odkupiciela, zostaje wyraźnie
przeciwstawione zagrożeniu życia. Zwiastowanie życia odnosi się do tajemnicy
Wcielenia Słowa, odnosi się więc do całej rzeczywistości Bosko-ludzkiej Chrystusa.
"Słowo stało się ciałem? (J 1,14), Bóg stał się człowiekiem. Do tej
tajemnicy tak często odwoływali się Ojcowie Kościoła: "Bóg stał się
człowiekiem, abyśmy zostali przebóstwieni?51.
Ta prawda wiary jest równocześnie prawdą ludzkiego bytu. Mówi ona też o wielkości
zagrożenia, jakim jest każdy zamach na życie dziecka nie narodzonego, i to w łonie
własnej matki. Jeżeli w jakimś punkcie znajdujemy się na antypodach tego, co
nazywa się "piękną miłością?, to właśnie tu. Stawiając wyłącznie na
użycie, można dojść aż do zabicia miłości, zabijając jej owoc. "Błogosławiony
[...] owoc Twojego łona? (Łk 1,42) staje się dla cywilizacji użycia poniekąd
"owocem przeklętym?.
W tym miejscu warto wspomnieć pokrótce o dewiacjach, jakich
doznało w licznych krajach tak zwane państwo prawa. Prawo Boże w stosunku do
życia ludzkiego jest jednoznaczne i kategoryczne. Bóg zakazuje: "Nie zabijaj"-
(por. Wj 20,13). Żaden ludzki prawodawca nie może więc powiedzieć: wolno ci
zabijać, masz prawo zabijać czy nawet powinieneś zabijać. Niestety, w historii
naszego stulecia taka dewiacja stała się rzeczywistością. W sposób demokratyczny
dochodziły do władzy siły polityczne, które wydawały ustawy sprzeczne z prawem do
życia, jakie posiada każdy bez wyjątku człowiek, a czyniły to w imię obłędnych
racji, na przykład eugenicznych, etnicznych lub też innych. Zjawiskiem nie mniej
niebezpiecznym są dzisiaj ustawodawstwa, które nie respektują prawa do życia od chwili
poczęcia. Towarzyszy im, niestety, szerokie przyzwolenie lub zgoda opinii publicznej.
Jakże można moralnie zaakceptować prawa, które dozwalają zabijać człowieka
poczętego, a który już żyje w łonie matki? Prawo do życia staje się w ten sposób
udziałem wyłącznie ludzi dorosłych, którzy mogą także w parlamentach przeprowadzać
swoje plany i realizować własne interesy. Prawo do życia zostaje odmówione ludziom nie
narodzonym.
Stajemy tu wobec olbrzymiego zagrożenia nie tylko
poszczególnego jednostkowego życia ludzkiego, ale całej naszej cywilizacji.
Twierdzenie, że cywilizacja ta stała się, pod pewnymi względami, "cywilizacją
śmierci?, w tym punkcie zyskuje swe szczególne potwierdzenie. I czyż nie pozostaje wydarzeniem
proroczym to, że zwiastowanie narodzin Chrystusa szło w parze z zagrożeniem Jego
życia? Tak, Jego życie też było zagrożone od początku. Było to zagrożenie nowo
narodzonego Dziecka, syna człowieczego, który równocześnie był Synem Bożym. Jego
życie również od początku było zagrożone i tylko cudem uniknęło śmierci.
W ostatnich dziesięcioleciach można zauważyć podnoszące na
duchu obudzenie sumień: odnosi się to zarówno do myśli współczesnej, jak i do
opinii publicznej. Zwłaszcza wśród młodych wzrasta świadomość szacunku do życia od
jego poczęcia. Szerzą się ruchy na rzecz życia ("pro life?). Stanowi to
zaczyn nadziei dla przyszłości rodziny i całej ludzkości.
"[...] przyjęliście mnie"
22. Małżeństwa i rodziny całego świata: jest z Wami Oblubieniec! To nade wszystko pragnie Wam powiedzieć Papież
w roku, który Narody Zjednoczone i Kościół poświęcają rodzinie. "Tak [...]
Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego
wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na
świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony? (J
3,16-17); "To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to co się z Ducha
narodziło, jest duchem. [...] Trzeba wam się powtórnie narodzić? (J 3,6-7).
Trzeba Wam się narodzić "z wody i z Ducha? (J 3,5). To właśnie Wy,
drodzy ojcowie i matki, jesteście pierwszymi świadkami i szafarzami tych nowych
narodzin z Ducha Świętego. Wy, którzy rodzicie Wasze dzieci dla ziemskiej ojczyzny,
nie zapominajcie, że rodzicie je równocześnie dla Boga. Bóg pragnie ich
narodzenia jako przybranych dzieci w Jednorodzonym Synu, który daje nam "moc, byśmy
się stawali dziećmi Bożymi? (por. J 1,12). Dzieło zbawienia trwa w świecie i
urzeczywistnia się przez Kościół. Jest to dzieło Syna Bożego, Boskiego Oblubieńca,
który przekazał nam Królestwo Ojca i mówi do nas, swoich uczniów: "Królestwo
Boże pośród was jest (Łk 17,21).
Nasza wiara mówi nam, że Jezus Chrystus, "który siedzi po
prawicy Ojca?, przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Równocześnie św. Jan
Ewangelista zapewnia nas, że Chrystus nie został posłany na świat po to, by świat
potępić, ale by świat został przez Niego zbawiony (por. J 3,17). Na czym więc
polega sąd? Sam Chrystus daje odpowiedź: "sąd polega na tym, że światło
przyszło na świat [...]. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby
się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu? (J 3,19.21). Jest to nauka,
którą przypomniała w ostatnim czasie Encyklika Veritatis splendor52.
Czy więc Chrystus jest sędzią? Twoje własne uczynki będą cię sądzić w świetle
prawdy, którą znasz. Własne uczynki będą sądzić ojców i matki, synów i
córki. Każdy z nas będzie sądzony z przykazań, również z tych, które
wspomnieliśmy w tym Liście: z czwartego, piątego, szóstego i dziewiątego. Każdy z
nas będzie sądzony przede wszystkim z miłości, która stanowi istotę i
syntezę przykazań. "O zmierzchu życia sądzeni będziemy z miłości? -
napisał św. Jan od Krzyża53.
Chrystus, Odkupiciel i Oblubieniec ludzkości, "po to się narodził i po to
przyszedł na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, który jest z prawdy, słucha
Jego głosu? (por. J 18,37). Będzie on sędzią, ale takim, jakim sam siebie
ukazał mówiąc o Sądzie Ostatecznym (por. Mt 25,31-46). Jego sąd będzie sądem
z miłości - sądem, który jest ostatecznym potwierdzeniem prawdy, że Oblubieniec
był z nami, a my, być może, nie wiedzieliśmy o tym.
Sędzia jest Oblubieńcem Kościoła i ludzkości i
dlatego sądzi tak, jak słyszymy: "Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego [...]. Bo
byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem
przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie? (Mt 25,34-36).
Oczywiście, że tę listę można przedłużyć i znalazłaby się w niej niezliczona
liczba spraw, które składają się na życie małżeńskie i rodzinne. Na pewno
znalazłoby się tam także takie zdanie: "Byłem dzieckiem nie narodzonym i
przyjęliście Mnie, pozwoliliście Mi się urodzić. Byłem dzieckiem i staliście się
dla mnie rodziną. Byłem dzieckiem osieroconym, a adoptowaliście Mnie, wychowując jak
własne dziecię?. I jeszcze dalej: "Pomagaliście wątpiącym i zagrożonym matkom
przyjąć dziecię nie narodzone i urodzić, pomagaliście wielodzietnym rodzinom,
rodzinom w różnorodnych trudnościach utrzymywać i wychowywać potomstwo, którym Bóg
je obdarzył?. Lista jest długa i bardzo zróżnicowana. Obejmuje ona wszystkie odmiany
dobra, prawdziwego, moralnego i ludzkiego dobra, w którym wypowiada się miłość. To
wszystko jest wielkim żniwem Odkupiciela świata, któremu Ojciec powierzył sąd.
To wszystko jest bogatym żniwem łaski i dobrych uczynków, dojrzałym pod
tchnieniem Oblubieńca w Duchu Świętym, który nigdy nie przestaje działać w świecie
i w Kościele. I jest tego dobra z pewnością w świecie ogromnie dużo, w całym
świecie, w całym Kościele. Dziś pragniemy za to dziękować Dawcy wszelkiego dobra.
Ale wiemy, że w Mateuszowym opisie Sądu Ostatecznego jest
także ta druga lista, groźna i przerażająca: "Idźcie precz ode Mnie [...]. Bo
byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie?
(Mt 25,41-43). I na tej liście znajdą się z pewnością także inne fakty, w
których Jezus chce się utożsamić z człowiekiem odrzuconym. On utożsamia się
z opuszczoną żoną czy mężem, z poczętym i odrzuconym dzieckiem: "Nie
przyjęliście Mnie!" Również i ten sąd idzie poprzez dzieje naszych rodzin, przez
dzieje narodów i ludzkości. Chrystusowe: "Nie przyjęliście Mnie? odnosi się
również do instytucji społecznych, rządów i organizacji międzynarodowych.
Pascal napisał, że "Jezus będzie konał aż do
skończenia świata?54.
Agonia z Ogrójca i agonia z Golgoty są szczytem objawienia miłości. W jednej i
drugiej objawia się ten Oblubieniec, który jest z nami, który miłuje wciąż na nowo,
który "do końca [...] umiłował? (J 13,1). A miłość, która jest w Nim
i z Niego, sięga poza granice osobistych czy rodzinnych historii, poza granice całych
dziejów człowieka.
Kończąc te rozważania, drodzy Bracia i Siostry, i myśląc o
tym, co w Roku Rodziny zostanie wypowiedziane z różnych trybun, chciałbym odnowić
wyznanie Piora skierowane do Chrystusa: "Ty masz słowa życia wiecznego? (J
6,68). Wspólnie wołajmy: "słowa Twoje, o Panie, nie przeminą!" (por. Mk
13,31). Czegóż może Wam życzyć Papież u kresu tej rozległej medytacji nad
Rokiem Rodziny? Życzy Wam, abyście odnaleźli się w tych słowach, które są
"duchem i życiem? (por. J 6,63).
"Wzmocnienie siły wewnętrznego człowieka?
23. Zginam kolana moje przed Ojcem, od
którego bierze nazwę wszelkie rodzicielstwo, "aby [...] sprawił w was przez Ducha
swego wzmocnienie siły wewnętrznego człowieka? (Ef 3,16). Chętnie powracam do
tych słów Apostoła, do których odwoływaliśmy się już w pierwszej części
niniejszego Listu. Są to poniekąd słowa kluczowe. Rodzina i rodzicielstwo idą z
sobą w parze. Równocześnie rodzina jest tym pierwszym środowiskiem ludzkim, w
którym kształtuje się ów "człowiek wewnętrzny?, o jakim mówi Apostoł.
Wzmocnienie jego siły jest darem Ojca i darem Syna w Duchu Świętym.
Rok Rodziny stawia przed nami w Kościele olbrzymie zadanie. Nie
jest ono różne od tego zdania, jakie staje przed rodziną w każdym roku i na każdy
dzień, ale nabiera ono w kontekście tego roku szczególnej wymowy i doniosłości.
Rozpoczęliśmy Rok Rodziny w Nazarecie w uroczystość Świętej Rodziny i
pragniemy poniekąd poprzez cały ten rok pielgrzymować do tego miejsca, które stało
się sanktuarium Świętej Rodziny w dziejach ludzkości. Pragniemy pielgrzymować,
odnawiając w naszej świadomości całe to bogactwo prawdy o rodzinie, które stanowi skarbiec
Kościoła od początku. Na skarbiec ten składa się już bogata tradycja Starego
Przymierza. Skarbiec ten kształtuje się w sposób definitywny w Nowym Przymierzu i
znajduje swój emblematyczny wyraz w tajemnicy Świętej Rodziny, w której Oblubieniec
Boski dokonuje odkupienia wszystkich ludzkich rodzin. Stamtąd też Jezus ogłosił "ewangelię
rodziny". Z tego skarbca czerpały wszystkie pokolenia uczniów i wyznawców
Chrystusa, poczynając od Apostołów; z tego nauczania korzystaliśmy obficie w
niniejszym Liście.
W naszej epoce skarbiec ten został pomnożony poprzez dokumenty
Soboru Watykańskiego II55;
interesujące analizy spotykamy również w licznych przemówieniach, które Pius XII
poświęcił małżonkom56,
w Encyklice Humanae Vitae Pawła VI, w wystąpieniach podczas Synodu Biskupów
poświęconego rodzinie (1980 rok) oraz w Adhortacji posynodalnej Familiaris consortio.
Była już mowa o tym na początku. Jeśli teraz raz jeszcze to przypominam, to dlatego,
żeby ukazać, jak bogaty jest ten skarbiec chrześcijańskiej prawdy. Nie
wystarczają jednak same świadectwa pisane. Najważniejsze są świadectwa
żywe. Paweł VI powiedział, że "człowiek współczesny słucha chętniej
świadków niż nauczycieli, a jeśli słucha nauczycieli, to dlatego, że są
świadkami?57.
Skarbiec rodziny należy w Kościele też przede wszystkim do świadków, do tych
wszystkich ojców i matek, synów i córek, którzy poprzez rodzinę odnaleźli drogę
swego ludzkiego i chrześcijańskiego powołania - ów wymiar "wewnętrznego
człowieka? (Ef 3,16), o jakim mówi Apostoł - którzy doszli do świętości.
Święta Rodzina jest początkiem tylu innych świętych rodzin. Sobór
przypomniał, że świętość jest powszechnym powołaniem ochrzczonych58.
W naszej epoce, podobnie jak w przeszłości, nie brakuje owych świadków "ewangelii
rodziny?, nawet jeśli nie są znani lub nawet jeśli Kościół nie ogłosił ich
świętymi. Rok Rodziny w Kościele stanowi dobrą okazję, ażeby ich odnaleźć i zdać
sobie sprawę, że jest ich wielu.
Poprzez rodzinę toczą się dzieje człowieka, dzieje zbawienia
ludzkości. Staraliśmy się w tym Liście ukazać, jak bardzo rodzina znajduje się
pośrodku tego wielkiego zmagania pomiędzy dobrem a złem, między życiem a śmiercią,
między miłością a wszystkim, co jest jej przeciwieństwem. Rodzinom powierzone jest
zadanie walki przede wszystkim o to, ażeby wyzwolić siły dobra, których
źródło znajduje się w Chrystusie Odkupicielu człowieka, aby te siły uczynić
własnością wszystkich rodzin, ażeby - jak to powiedziano w polskim Milenium
chrześcijaństwa - rodzina byłaBogiem silna59.
Dlatego ten List nie jest przede wszystkim informacją ani opisem, lecz jest apostolską
parenezą, podobną do tej, którą znajdujemy w Listach św. Pawła (por. 1 Kor 7,1-40;
Ef 5,21; 6,9; Kol 3,18-25), św. Piotra (por. 1 P 3,1-7) i św. Jana
(1 J 2,12-17). Możemy łatwo stwierdzić, jak podobne, chociaż w odmiennym
kontekście historycznym i kulturowym, są sytuacje chrześcijan i rodzin w tamtych
czasach i dzisiaj.
Jest więc ten List zaproszeniem.60
Jest zaproszeniem skierowanym zwłaszcza do Was, drodzy małżonkowie, ojcowie i matki,
synowie i córki. Jest zaproszeniem do wszystkich Kościołów partykularnych, by trwały
w jedności nauczania prawdy apostolskiej, zaproszeniem do wszystkich Braci w biskupstwie,
do duszpasterzy, rodzin zakonnych, osób konsekrowanych, ruchów i organizacji
kościelnych; do wszystkich naszych braci, którzy jak my należą do wielkiej wspólnoty
wierzących w Jednego Boga, uczestnicząc w wierze Abrahama61;
do tych, którzy są dziedzicami innych tradycji duchowych i religijnych; do każdego
człowieka dobrej woli.
Pragniemy, ażeby Chrystus, który jest "wczoraj i dziś,
ten sam także i na wieki? (Hbr 13,8), był z nami, gdy "zginamy kolana
przed Ojcem, od którego pochodzi każde rodzicielstwo i każda ludzka rodzina? (por. Ef
3,14-15), i aby powtarzając słowa tej wielkiej modlitwy do Ojca, której sam nas
nauczył, raz jeszcze dał świadectwo tej miłości, jaką "do końca nas
umiłował? (por. J 13,1).
Przemawiam mocą Jego prawdy do człowieka naszych czasów, aby
pojął, jak wielkim dobrem jest małżeństwo, rodzina i życie, jak wielkim
niebezpieczeństwem jest brak poszanowania dla tych rzeczywistości, bagatelizowanie tych
największych wartości, które składają się na życie rodziny i stanowią o godności
człowieka.
Prosimy Jezusa Chrystusa, ażeby On sam nam to powtórzył mocą
i mądrością swojego Krzyża (por. 1 Kor 1,17-24), aby ludzkość nie dała się
zwieść pokusie "ojca kłamstwa? (por. J 8,44), który otwiera przed nią
stale szerokie i przestronne drogi, pozornie łatwe i przyjemne, pełne jednak zasadzek i
niebezpieczeństw. Obyśmy szli zawsze za Tym, który jest "drogą i prawdą, i
życiem? (J 14,6).
Drodzy Bracia i Siostry, niech to stanie się zadaniem rodzin
chrześcijańskich i misyjną troską Kościoła w tym Roku naznaczonym szczególnymi
Bożymi łaskami. Niechaj Święta Rodzina, ikona i wzór każdej ludzkiej rodziny,
pomoże postępować każdemu w duchu Nazaretu; niech pomoże postępować każdej
rodzinie pogłębić świadomość własnego posłannictwa w społeczeństwie i Kościele
przez słuchanie słowa Bożego, modlitwę i braterskie współżycie! Niech Maryja, Matka
pięknej miłości, i Józef, Opiekun Odkupiciela, towarzyszą wszystkim swą stałą
opieką.
Z tymi uczuciami błogosławię każdej Rodzinie w imię Trójcy
Przenajświętszej: Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
W Rzymie, u Św. Piotra, dnia 2 lutego 1994
roku, w Święto Ofiarowania Pańskiego, w szesnastym roku Pontyfikatu.
Jan Paweł II
|
1994 - Year of the Family
II
THE BRIDEGROOM IS WITH YOU
At Cana in Galilee
18. Engaged in conversation with John's disciples one day, Jesus speaks
of a wedding invitation and the presence of the bridegroom among the
guests: "the Bridegroom is with them" (Mt 9:15). In this way he
indicated the fulfilment in his own person of the image of God the
Bridegroom, which had already been used in the Old Testament, in order to
reveal fully the mystery of God as the mystery of Love.
By describing himself as a "Bridegroom", Jesus reveals the essence of
God and confirms his immense love for mankind. But the choice of this
image also throws light indirectly on the profound truth of spousal love.
Indeed by using this image in order to speak about God, Jesus shows to
what extent the fatherhood and the love of God are reflected in the love
of a man and a woman united in marriage. Hence, at the beginning of his
mission, we find Jesus at Cana in Galilee, taking part in a wedding
banquet, together with Mary and with the first disciples (cf. Jn
2:1-11). He thus wishes to make clear to what extent the truth
about the family is part of God's Revelation and the history of
salvation. In the Old Testament, and particularly in the Prophets, we
find many beautiful expressions about the love of God. It is a
gentle love like that of a mother for her child, a tender love like that
of the bridegroom for his bride, but at the same time an equally and
intensely jealous love. It is not in the first place a love which
chastises but one which forgives; a love which deigns to meet man just as
the father does in the case of the prodigal son; a love which raises him
up and gives him a share in divine life. It is an amazing love: something
entirely new and previously unknown to the whole pagan world.
At Cana in Galilee Jesus is, as it were, the herald of the divine
truth about marriage, that truth on which the human family can rely,
gaining reassurance amid all the trials of life. Jesus proclaims this
truth by his presence at the wedding in Cana and by working his first
"sign": water changed into wine.
Jesus proclaims the truth about marriage again when, speaking to the
Pharisees, he explains how the love which comes from God, a tender and
spousal love, gives rise to profound and radical demands. Moses, by
allowing a certificate of divorce to be drawn up, had been less demanding.
When in their lively argument the Pharisees appealed to Moses, Jesus'
answer was categorical: "from the beginning it was not so" (Mt
19:8). And he reminds them that the One who created man created him
male and female, and ordained that "a man leaves his father and his mother
and cleaves to his wife, and they become one flesh" (Gen 2:24).
With logical consistency Jesus concludes: "So they are no longer two but
one flesh. What therefore God has joined together, let not man put
asunder" (Mt 19:6). To the objection of the Pharisees who vaunt the
Law of Moses he replies: "For your hardness of heart Moses allowed you to
divorce your wives, but from the beginning it was not so" (Mt
19:8).
Jesus appeals to "the beginning", seeing at the very origins of
creation God's plan, on which the family is based, and, through the
family, the entire history of humanity. What marriage is in nature
becomes, by the will of Christ, a true sacrament of the New Covenant,
sealed by the blood of Christ the Redeemer. Spouses and families,
remember at what price you have been "bought"! (cf. 1 Cor
6:20).
But it is humanly difficult to accept and to live this
marvellous truth. Should we be surprised that Moses relented before the
insistent demands of his fellow Israelites, if the Apostles themselves,
upon hearing the words of the Master, reply by saying: "If such is the
case of a man with his wife, it is not expedient to marry" (Mt
19:10)! Nonetheless, in view of the good of man and woman, of the
family and the whole of society, Jesus confirms the demand which God laid
down from the beginning. At the same time, however, he takes the
opportunity to affirm the value of a decision not to marry for the sake of
the Kingdom of God. This choice too enables one to "beget", albeit in a
different way. In this choice we find the origin of the consecrated life,
of the Religious Orders and Religious Congregations of East and West, and
also of the discipline of priestly celibacy, as found in the tradition of
the Latin Church. Hence it is untrue that "it is not expedient to marry";
however, love for the kingdom of heaven can lead a person to choose not to
marry (cf. Mt 19:12).
Marriage however remains the usual human vocation, which is
embraced by the great majority of the people of God. It is in the family
where living stones are formed for that spiritual house spoken of by the
Apostle Peter (cf. 1 Pet 2:5). The bodies of the husband and wife
are the dwelling-place of the Holy Spirit (cf. 1 Cor 6:19). Because
the transmission of divine life presumes the transmission of human life,
marriage not only brings about the birth of human children, but also,
through the power of Baptism, the birth of adopted children of God, who
live the new life received from Christ through his Spirit.
Dear brothers and sisters, spouses and parents, this is how
theBridegroom is with you. You know that he is the Good Shepherd.
You know who he is, and you know his voice. You know where he is leading
you, and how he strives to give you pastures where you can find life and
find it in abundance. You know how he withstands the marauding wolves, and
is ever ready to rescue his sheep: every husband and wife, every son and
daughter, every member of your families. You know that he, as the Good
Shepherd, is prepared to lay down his own life for his flock (cf.
Jn 10:11). He leads you by paths which are not the steep and
treacherous paths of many of today's ideologies, and he repeats to today's
world the fullness of truth, even as he did in his conversation with the
Pharisees or when he announced it to the Apostles, who then proclaimed it
to all the ends of the earth and to all the people of their day, to Jews
and Greeks alike. The disciples were fully conscious that Christ had made
all things new. They knew that man had been made a "new creation": no
longer Jew or Greek, no longer slave or free, no longer male or female,
but "one" in Christ (cf. Gal 3:28) and endowed with the dignity of
an adopted child of God. On the day of Pentecost man received the Spirit,
the Comforter, the Spirit of truth. This was the beginning of the new
People of God, the Church, the foreshadowing of new heavens and a new
earth (cf. Rev 21:1).
The Apostles, overcoming their initial fears even about marriage and
the family, grew in courage. They came to understand that marriage and
family are a true vocation which comes from God himself and is an
apostolate: the apostolate of the laity. Families are meant to contribute
to the transformation of the earth and the renewal of the world, of
creation and of all humanity.
Dear families, you too should be fearless, ever ready to give witness
to the hope that is in you (cf. 1 Pet 3:15), since the Good
Shepherd has put that hope in your hearts through the Gospel. You should
be ready to follow Christ towards the pastures of life, which he himself
has prepared through the Paschal Mystery of his Death and
Resurrection.
Do not be afraid of the risks! God's strength is always far more
powerful than your difficulties! Immeasurably greater than the evil at
work in the world is the power of the Sacrament of Reconciliation,
which the Fathers of the Church rightly called a "second Baptism".
Much more influential than the corruption present in the world is the
divine power of the Sacrament of Confirmation, which brings Baptism
to its maturity. And incomparably greater than all is the power of the
Eucharist.
The Eucharist is truly a wondrous sacrament. In it Christ has
given us himself as food and drink, as a source of saving power. He has
left himself to us that we might have life and have it in abundance (cf.
Jn 10:10): the life which is in him and which he has shared with us
by the gift of the Spirit in rising from the dead on the third day. The
life that comes from Christ is a life for us. It is for you, dear
husbands and wives, parents and families! Did Jesus not institute the
Eucharist in a family-like setting during the Last Supper? When you meet
for meals and are together in harmony, Christ is close to you. And
he is Emmanuel, God with us, in an even greater way whenever you approach
the table of the Eucharist. It can happen, as it did at Emmaus, that he is
recognized only in "the breaking of the bread" (cf. Lk 24:35). It
may well be that he is knocking at the door for a long time, waiting for
it to be opened so that he can enter and eat with us (cf. Rev
3:20). The Last Supper and the words he spoke there contain all the
power and wisdom of the sacrifice of the Cross. No other power and wisdom
exist by which we can be saved and through which we can help to save
others. There is no other power and no other wisdom by which you, parents,
can educate both your children and yourselves. The educational power of
the Eucharist has been proved down the generations and centuries.
Everywhere the Good Shepherd is with us. Even as he was at Cana in
Galilee, the Bridegroom in the midst of the bride and groom as they
entrusted themselves to each other for their whole life, so the Good
Shepherd is also with us today as the reason for our hope, the source of
strength for our hearts, the wellspring of ever new enthusiasm and the
sign of the triumph of the "civilization of love". Jesus, the Good
Shepherd, continues to say to us: Do not be afraid. I am with you.
"I am with you always, to the close of the age" (Mt 28:20).
What is the source of this strength? What is the reason for our certainty
that you are with us, even though they put you to death, O Son of God, and
you died like any other human being? What is the reason for this
certainty? The Evangelist says: "He loved them to the end" (Jn
13:1). Thus do you love us, you who are the First and the Last, the Living
One; you who died and are alive for evermore (cf. Rev 1:17-18).
The Great Mystery
19. Saint Paul uses a concise phrase in referring to family life: it is
a "great mystery" (Eph 5:32). What he writes in the Letter
to the Ephesians about that "great mystery", although deeply rooted in the
Book of Genesis and in the whole Old Testament tradition, nonetheless
represents a new approach which will later find expression in the Church's
Magisterium.
The Church professes that Marriage, as the Sacrament of the covenant
between husband and wife, is a "great mystery", because it expresses
the spousal love of Christ for his Church. Saint Paul writes:
"Husbands, love your wives, as Christ loved the Church and gave himself up
for her, that he might sanctify her, having cleansed her by the washing of
water with the word" (Eph 5:25-26). The Apostle is speaking here
about Baptism, which he discusses at length in the Letter to the Romans,
where he presents it as a sharing in the death of Christ leading to a
sharing in his life (cf. Rom 6:3-4). In this Sacrament the believer
is born as a new man, for Baptism has the power to communicate new
life, the very life of God. The mystery of the God-man is in some way
recapitulated in the event of Baptism. As Saint Irenaeus would later say,
along with many other Fathers of the Church of both East and West: "Christ
Jesus, our Lord, the Son of God, became the son of man so that man could
become a son of God".
The Bridegroom then is the very same God who became man. In the Old
Covenant Yahweh appears as the Bridegroom of Israel, the chosen people—a
Bridegroom who is both affectionate and demanding, jealous and faithful.
Israel's moments of betrayal, desertion and idolatry, described in such
powerful and evocative terms by the Prophets, can never extinguish the
love with whichGod–the Bridegroom "loves to the end" (cf. Jn
13:1).
The confirmation and fulfilment of the spousal relationship between God
and his people are realized in Christ, in the New Covenant. Christ assures
us that the Bridegroom is with us (cf. Mt 9:15). He is with all of
us; he is with the Church. The Church becomes a Bride, the Bride of
Christ. This Bride, of whom the Letter to the Ephesians speaks, is present
in each of the baptized and is like one who presents herself before her
Bridegroom. "Christ loved the Church and gave himself up for her..., that
he might present the Church to himself in splendour, without spot or
wrinkle or any such thing, that she might be holy and without blemish"
(Eph 5:25-27). The love with which the Bridegroom "has loved" the
Church "to the end" continuously renews her holiness in her saints, even
though she remains a Church of sinners. Even sinners, "tax collectors and
harlots", are called to holiness, as Christ himself affirms in the Gospel
(cf. Mt 21:31). All are called to become a glorious Church, holy
and without blemish. "Be holy", says the Lord, "for I am holy" (Lev
11:44; cf. 1 Pet 1:16).
This is the deepest significance of the "great mystery", the inner
meaning of the sacramental gift in the Church, the most profound
meaning of Baptism and the Eucharist. They are fruits of the love with
which the Bridegroom has loved us to the end, a love which continually
expands and lavishes on people an ever greater sharing in the supernatural
life.
Saint Paul, after having said: "Husbands, love your wives" (Eph
5:25), emphatically adds: "Even so husbands should love their wives as
their own bodies. He who loves his wife loves himself. For no man ever
hates his own flesh, but nourishes and cherishes it, as Christ does the
Church, because we are members of his body" (Eph 5:28-30). And he
encourages spouses with the words: "Be subject to one another out of
reverence for Christ" (Eph 5:21).
This is unquestionably a new presentation of the eternal truth about
marriage and the family in the light of the New Covenant. Christ has
revealed this truth in the Gospel by his presence at Cana in Galilee, by
the sacrifice of the Cross and the Sacraments of his Church. Husbands and
wives thus discover in Christ the point of reference for their spousal
love. In speaking of Christ as the Bridegroom of the Church, Saint
Paul uses the analogy of spousal love, referring back to the Book of
Genesis: "A man leaves his father and his mother and cleaves to his wife,
and they become one flesh" (Gen 2:24). This is the "great mystery"
of that eternal love already present in creation, revealed in Christ and
entrusted to the Church. "This mystery is a profound one", the Apostle
repeats, "and I am saying that it refers to Christ and the Church" (Eph
5:32). The Church cannot therefore be understood as the Mystical Body
of Christ, as the sign of man's Covenant with God in Christ, or as the
universal sacrament of salvation, unless we keep in mind the "great
mystery" involved in the creation of man as male and female and the
vocation of both to conjugal love, to fatherhood and to motherhood. The
"great mystery", which is the Church and humanity in Christ, does not
exist apart from the "great mystery" expressed in the "one flesh" (cf.
Gen 2:24; Eph 5:31-32), that is, in the reality of marriage
and the family.
The family itself is the great mystery of God. As the "domestic
church", it is the bride of Christ. The universal Church, and every
particular Church in her, is most immediately revealed as the bride of
Christ in the "domestic church" and in its experience of love: conjugal
love, paternal and maternal love, fraternal love, the love of a community
of persons and of generations. Could we even imagine human love without
the Bridegroom and the love with which he first loved to the end? Only if
husbands and wives share in that love and in that "great mystery" can they
love "to the end". Unless they share in it, they do not know "to the end"
what love truly is and how radical are its demands. And this is
undoubtedly very dangerous for them.
The teaching of the Letter to the Ephesians amazes us with its depth
and the authority of its ethical teaching. Pointing to marriage,
and indirectly to the family, as the "great mystery" which refers to
Christ and the Church, the Apostle Paul is able to reaffirm what he had
earlier said to husbands: "Let each one of you love his wife as himself".
He goes on to say: "And let the wife see that she respects her husband"
(Eph 5:33). Respect, because she loves and knows that she is loved
in return. It is because of this love that husband and wife become a
mutual gift. Love contains the acknowledgment of the personal dignity
of the other, and of his or her absolute uniqueness. Indeed, each of the
spouses, as a human being, has been willed by God from among all the
creatures of the earth for his or her own sake. Each of them, however, by
a conscious and responsible act, makes a free gift of self to the other
and to the children received from the Lord. It is significant that Saint
Paul continues his exhortation by echoing the fourth commandment:
"Children, obey your parents in the Lord, for this is right. ?Honour your
father and mother' (this is the first commandment with a promise), ?that
it may be well with you and that you may live long on the earth'. Fathers,
do not provoke your children to anger, but bring them up in the discipline
and instruction of the Lord" (Eph 6:1-4). The Apostle thus sees in
the fourth commandment the implicit commitment of mutual respect between
husband and wife, between parents and children, and he recognizes in it
the principle of family stability.
Saint Paul's magnificent synthesis concerning the "great mystery"
appears as the compendium or summa, in some sense, of the
teaching about God and man which was brought to fulfilment by Christ.
Unfortunately, Western thought, with the development of modern
rationalism, has been gradually moving away from this teaching. The
philosopher who formulated the principle of "Cogito, ergo sum", "I
think, therefore I am", also gave the modern concept of man its
distinctive dualistic character. It is typical of rationalism to make a
radical contrast in man between spirit and body, between body and spirit.
But man is a person in the unity of his body and his spirit. The body can
never be reduced to mere matter: it is a spiritualized body, just
as man's spirit is so closely united to the body that he can be described
as an embodied spirit. The richest source for knowledge of the body
is the Word made flesh. Christ reveals man to himself. In a certain
sense this statement of the Second Vatican Council is the reply, so long
awaited, which the Church has given to modern rationalism.
This reply is of fundamental importance for understanding the family,
especially against the background of today's civilization, which, as has
been said, seems in so many cases to have given up the attempt to be a
"civilization of love". The modern age has made great progress in
understanding both the material world and human psychology, but with
regard to his deepest, metaphysical dimension contemporary man remains to
a great extent a being unknown to himself. Consequently the family
too remains an unknown reality. Such is the result of estrangement
from that "great mystery" spoken of by the Apostle.
The separation of spirit and body in man has led to a growing tendency
to consider the human body, not in accordance with the categories of its
specific likeness to God, but rather on the basis of its similarity to all
the other bodies present in the world of nature, bodies which man uses as
raw material in his efforts to produce goods for consumption. But everyone
can immediately realize what enormous dangers lurk behind the application
of such criteria to man. When the human body, considered apart from spirit
and thought, comes to be used as raw material in the same way that
the bodies of animals are used—and this actually occurs for example in
experimentation on embryos and fetuses— we will inevitably arrive at a
dreadful ethical defeat.
Within a similar anthropological perspective, the human family is
facing the challenge of a new Manichaeanism, in which body and
spirit are put in radical opposition; the body does not receive life from
the spirit, and the spirit does not give life to the body. Man thus
ceases to live as a person and a subject. Regardless of all
intentions and declarations to the contrary, he becomes merely an
object. This neo-Manichaean culture has led, for example, to human
sexuality being regarded more as a area for manipulation and
exploitation than as the basis of that primordial wonder which
led Adam on the morning of creation to exclaim before Eve: "This at last
is bone of my bones and flesh of my flesh" (Gen 2:23). This same
wonder is echoed in the words of the Song of Solomon: "You have ravished
my heart, my sister, my bride, you have ravished my heart with a glance of
your eyes" (Song 4:9). How far removed are some modern ideas from
the profound understanding of masculinity and femininity found in Divine
Revelation! Revelation leads us to discover in human sexuality a
treasure proper to the person, who finds true fulfilment in the
family but who can likewise express his profound calling in virginity and
in celibacy for the sake of the Kingdom of God.
Modern rationalism does not tolerate mystery. It does not accept
the mystery of man as male and female, nor is it willing to admit that the
full truth about man has been revealed in Jesus Christ. In particular, it
does not accept the "great mystery" proclaimed in the Letter to the
Ephesians, but radically opposes it. It may well acknowledge, in the
context of a vague deism, the possibility and even the need for a supreme
or divine Being, but it firmly rejects the idea of a God who became man in
order to save man. For rationalism it is unthinkable that God should be
the Redeemer, much less that he should be "the Bridegroom", the
primordial and unique source of the human love between spouses.
Rationalism provides a radically different way of looking at creation and
the meaning of human existence. But once man begins to lose sight of a God
who loves him, a God who calls man through Christ to live in him and with
him, and once the family no longer has the possibility of sharing in the
"great mystery", what is left except the mere temporal dimension of
life? Earthly life becomes nothing more than the scenario of a battle
for existence, of a desperate search for gain, and financial gain before
all else.
The deep-seated roots of the "great mystery", the sacrament of love and
life which began with Creation and Redemption and which has Christ the
Bridegroom as its ultimate surety, have been lost in the modern way of
looking at things. The "great mystery" is threatened in us and all around
us. May the Church's celebration of the Year of the Family be a fruitful
opportunity for husbands and wives to rediscover that mystery and recommit
themselves to it with strength, courage and enthusiasm.
Mother of Fairest Love
20. The history of "fairest love" begins at the Annunciation, in those
wondrous words which the angel spoke to Mary, called to become the Mother
of the Son of God. With Mary's "yes", the One who is "God from God and
Light from Light" becomes a son of man. Mary is his Mother, while
continuing to be the Virgin who "knows not man" (cf. Lk 1:34). As
Mother and Virgin, Mary becomes the Mother of Fairest Love.
This truth is already revealed in the words of the Archangel Gabriel,
but its full significance will gradually become clearer and more evident
as Mary follows her Son in the pilgrimage of faith.
The "Mother of Fairest Love" was accepted by the one who, according to
Israel's tradition, was already her earthly husband: Joseph, of the
house of David. Joseph would have had the right to consider his
promised bride as his wife and the mother of his children. But God takes
it upon himself to intervene in this spousal covenant: "Joseph, son of
David, do not fear to take Mary as your wife, for that which is conceived
in her is of the Holy Spirit" (Mt 1:20). Joseph is aware, having
seen it with his own eyes, that a new life with which he has had nothing
to do has been conceived in Mary. Being a just man, and observing the Old
Law, which in his situation imposed the obligation of divorce, he wishes
to dissolve his marriage in a loving way (cf. Mt 1:19). The angel
of the Lord tells him that this would not be consistent with his vocation;
indeed it would be contrary to the spousal love uniting him to Mary. This
mutual spousal love, to be completely "fairest love", requires that he
should take Mary and her Son into his own house in Nazareth. Joseph obeys
the divine message and does all that he had been commanded (cf. Mt
1:24). And so, thanks also to Joseph, the mystery of the
Incarnation and, together with it, the mystery of the Holy Family,
come to be profoundly inscribed in the spousal love of husband and
wife and, in an indirect way, in the genealogy of every human family.
What Saint Paul will call the "great mystery" found its most lofty
expression in the Holy Family. Thus the family truly takes its
place at the very heart of the New Covenant.
It can also be said that the history of "fairest love" began, in a
certain way, with the first human couple: Adam and Eve. The
temptation to which they yielded and the original sin which resulted did
not completely deprive them of the capacity for "fairest love". This
becomes clear when we read, for example, in the Book of Tobit that the
spouses Tobias and Sarah, in defining the meaning of their union, appealed
to their first parents, Adam and Eve (cf. Tob 8:6). In the New
Covenant, Saint Paul also bears witness to this, speaking of Christ as a
new Adam (cf. 1 Cor 15:45). Christ does not come to condemn the
first Adam and the first Eve, but to save them. He comes to renew
everything that is God's gift in man, everything in him that is eternally
good and beautiful, everything that forms the basis of "fairest love". The
history of "fairest love" is, in one sense, the history of man's
salvation.
"Fairest love" always begins with the self-revelation of the person.
At creation Eve reveals herself to Adam, just as Adam reveals himself
to Eve. In the course of history newly-married couples tell each other:
"We shall walk the path of life together". The family thus begins as a
union of the two and, through the Sacrament, as a new community in Christ.
For love to be truly "fairest", it must be a gift of God, grafted
by the Holy Spirit on to human hearts and continually nourished in them
(cf.Rom 5:5). Fully conscious of this, the Church in the Sacrament
of Marriage asks the Holy Spirit to visit human hearts. If love is truly
to be "fairest love", a gift of one person to another, it must come from
the One who is himself a gift and the source of every gift.
Such was the case, as the Gospel recounts, with Mary and Joseph who, at
the threshold of the New Covenant, renewed the experience of "fairest
love" described in the Song of Solomon. Joseph thinks of Mary in the
words: "My sister, my bride" (Song 4:9). Mary, the Mother of God,
conceives by the power of the Holy Spirit, who is the origin of the
"fairest love", which the Gospel delicately places in the context of the
"great mystery".
When we speak about "fairest love", we are also speaking
aboutbeauty: the beauty of love and the beauty of the human being
who, by the power of the Holy Spirit, is capable of such love. We are
speaking of the beauty of man and woman: their beauty as brother or
sister, as a couple about to be married, as husband and wife. The Gospel
sheds light not only on the mystery of "fairest love", but also on the
equally profound mystery of beauty, which, like love, is from God. Man and
woman are from God, two persons called to become a mutual gift. From the
primordial gift of the Spirit, the "giver of life", there arises the
reciprocal gift of being husband or wife, no less than that of being
brother or sister.
All this is confirmed by the mystery of the Incarnation, a mystery
which has been the source of a new beauty in the history of
humanity and has inspired countless masterpieces of art. After the strict
prohibition against portraying the invisible God by graven images (cf.
Dt 4:15-20), the Christian era began instead to portray in art the
God who became man, Mary his Mother, Saint Joseph, the Saints of the Old
and New Covenant and the entire created world redeemed by Christ. In this
way it began a new relationship with the world of culture and of art. It
can be said that this new artistic canon, attentive to the deepest
dimension of man and his future, originates in the mystery of Christ's
Incarnation and draws inspiration from the mysteries of his life: his
birth in Bethlehem, his hidden life in Nazareth, his public ministry,
Golgotha, the Resurrection and his final return in glory. The Church is
conscious that her presence in the contemporary world, and in particular
the contribution and support she offers to the promotion of the dignity of
marriage and the family, are intimately linked to the development of
culture, and she is rightly concerned for this. This is precisely why the
Church is so concerned with the direction taken by the means of social
communication, which have the duty of forming as well as
informing their vast audience. Knowing the vast and powerful impact
of the media, she never tires of reminding communications workers of the
dangers arising from the manipulation of truth. Indeed, what truth can
there be in films, shows and radio and television programmes dominated by
pornography and violence? Do these really serve the truth about man?
Such questions are unavoidable for those who work in the field of
communications and those who have responsibility for creating and
marketing media products.
This kind of critical reflection should lead our society, which
certainly contains many positive aspects on the material and cultural
level, to realize that, from various points of view, it is a society
which is sick and is creating profound distortions in man. Why is this
happening? The reason is that our society has broken away from the full
truth about man, from the truth about what man and woman really are as
persons. Thus it cannot adequately comprehend the real meaning of the gift
of persons in marriage, responsible love at the service of fatherhood and
motherhood, and the true grandeur of procreation and education. Is it an
exaggeration to say that the mass media, if they are not guided by
sound ethical principles, fail to serve the truth in its fundamental
dimension? This is the real drama: the modern means of social
communication are tempted to manipulate the message, thereby falsifying
the truth about man. Human beings are not the same thing as the images
proposed in advertising and shown by the modern mass media. They are
much more, in their physical and psychic unity, as composites of soul
and body, as persons. They are much more because of their vocation to
love, which introduces them as male and female into the realm of the
"great mystery".
Mary was the first to enter this realm, and she introduced her husband
Joseph into it. Thus they became the first models of that "fairest
love" which the Church continually implores for young people, husbands and
wives and families. Young people, spouses and families themselves should
never cease to pray for this. How can we not think about the crowds of
pilgrims, old and young, who visit Marian shrines and gaze upon the face
of the Mother of God, on the faces of the Holy Family, where they find
reflected the full beauty of the love which God has given to mankind?
In the Sermon on the Mount, recalling the sixth commandment, Christ
proclaims: "You have heard that it was said, ?You shall not commit
adultery'. But I say to you that every one who looks at a woman lustfully
has already committed adultery with her in his heart" (Mt 5:27-28).
With regard to the Decalogue and its purpose of defending the traditional
solidity of marriage and the family, these words represent a great step
forward. Jesus goes to the very source of the sin of adultery, which
dwells in the innermost heart of man and is revealed in a way of looking
and thinking dominated by concupiscence. Through concupiscence
man tends to treat as his own possession another human being, one
who does not belong to him but to God. In speaking to his contemporaries,
Christ is also speaking to men and women in every age and generation. He
is speaking in particular to our own generation, living as it is in a
society marked by consumerism and hedonism.
Why does Christ speak out in so forceful and demanding a way in the
Sermon on the Mount? The reason is quite clear: Christ wants to safeguard
the holiness of marriage and of the family. He wants to defend the
full truth about the human person and his dignity.
Only in the light of this truth can the family be "to the end" the
great "revelation", the first discovery of the other: the mutual
discovery of husband and wife and then of each son and daughter born to
them. All that a husband and a wife promise to each other—to be "true in
good times and in bad, and to love and honour each other all the days of
their life"—is possible only when "fairest love" is present. Man today
cannot learn this from what modern mass culture has to say. "Fairest love"
is learned above all in prayer. Prayer, in fact, always brings with
it, to use an expression of Saint Paul, a type of interior hiddenness
with Christ in God; "your life is hid with Christ in God" (Col
3:3). Only in this hiddenness do we see the workings of the Holy Spirit,
the source of "fairest love". He has poured forth this love not only in
the hearts of Mary and Joseph but also in the hearts of all married
couples who are open to hearing the word of God and keeping it (cf. Lk
8:15). The future of each family unit depends upon this "fairest
love": the mutual love of husband and wife, of parents and children, a
love embracing all generations. Love is the true source of the unity
and strength of the family.
Birth and Danger
21. It is significant that the brief account of the infancy of Jesus
mentions, practically at the same time, his birth and the danger
which he immediately had to confront. Luke records the prophetic words
uttered by the aged Simeon when the Child was presented to the Lord in the
Temple forty days after his birth. Simeon speaks of "light" and of a "sign
of contradiction". He goes on to predict of Mary: "And a sword will pierce
through your own soul also" (cf. Lk 2:32-35). Matthew, for his
part, tells of the plot of Herod against Jesus. Informed by the Magi who
came from the East to see the new king who was to be born (cf. Mt
2:2), Herod senses a threat to his power, and after their departure he
orders the death of all male children aged two years or under in Bethlehem
and the surrounding towns. Jesus escapes from the hands of Herod thanks to
a special divine intervention and the fatherly care of Joseph, who takes
him with his mother into Egypt, where they remain until Herod's death. The
Holy Family then returns to Nazareth, their home town, and begins what for
many years would be a hidden life, marked by the carrying out of daily
tasks with fidelity and generosity (cf. Mt 2:1-23; Lk
2:39-52).
The fact that Jesus, from his very birth, had to face threats and
dangers has a certain prophetic eloquence. Even as a Child, Jesus
is a "sign of contradiction". Prophetically eloquent also is the tragedy
of the innocent children of Bethlehem, slaughtered at Herod's command.
According to the Church's ancient liturgy, they shared in the birth and
saving passion of Christ. Through their own "passion", they complete "what
is lacking in Christ's afflictions for the sake of his body, that is, the
Church" (Col 1:24).
In the infancy Gospel, the proclamation of life, which comes
about in a wondrous way in the birth of the Redeemer, is thus put in sharp
contrast with the threat to life, a life which embraces the mystery
of the Incarnation and of the divine-human reality of Christ in its
entirety. The Word was made flesh (cf. Jn 1:14): God became man.
The Fathers of the Church frequently call attention to this sublime
mystery: "God became man, so that we might become gods". This truth of
faith is likewise the truth about the human being. It clearly indicates
the gravity of all attempts on the life of a child in the womb of its
mother. Precisely in this situation we encounter everything which is
diametrically opposed to "fairest love". If an individual is
exclusively concerned with "use", he can reach the point of killing love
by killing the fruit of love. For the culture of use, the "blessed fruit
of your womb" (Lk 1:42) becomes in a certain sense an "accursed
fruit".
How can we not recall, in this regard, the aberrations that the
so-called constitutional State has tolerated in so many countries?
The law of God is univocal and categorical with respect to human life. God
commands: "You shall not kill" (Ex 20:13). No human lawgiver can
therefore assert: it is permissible for you to kill, you have the right to
kill, or you should kill. Tragically, in the history of our century,
this has actually occurred when certain political forces have come to
power, even by democratic means, and have passed laws contrary to the
right to life of every human being, in the name of eugenic, ethnic or
other reasons, as unfounded as they are mistaken. A no less serious
phenomenon, also because it meets with widespread acquiescence or
consensus in public opinion, is that of laws which fail to respect the
right to life from the moment of conception. How can one morally accept
laws that permit the killing of a human being not yet born, but already
alive in the mother's womb? The right to life becomes an exclusive
prerogative of adults who even manipulate legislatures in order to carry
out their own plans and pursue their own interests.
We are facing an immense threat to life: not only to the life of
individuals but also to that of civilization itself. The statement that
civilization has become, in some areas, a "civilization of death" is being
confirmed in disturbing ways. Was it not a prophetic event that the
birth of Christ was accompanied by danger to his life? Yes, even the life
of the One who is at the same time Son of Man and Son of God was
threatened. It was endangered from the very beginning, and only by a
miracle did he escape death.
Nevertheless, in the last few decades some consoling signs of a
reawakening of conscience have appeared: both among intellectuals
and in public opinion itself. There is a new and growing sense of respect
for life from the first moment of conception, especially among young
people. "Pro- life" movements are beginning to spread. This is a leaven of
hope for the future of the family and of all humanity.
"You welcomed me"
22. Married couples and families of all the world: the Bridegroom is
with you! This is what the Pope wishes to say to you above all else
during this Year which the United Nations and the Church have dedicated to
the family. "God so loved the world that he gave his only Son, that
whoever believes in him should not perish but have eternal life. For God
sent his Son into the world, not to condemn the world, but that the world
might be saved through him" (Jn 3:16-17). "That which is born of
the flesh is flesh, and that which is born of the Spirit is spirit... You
must be born anew" (Jn 3:6-7). You must be born "of water and the
Spirit" (Jn 3:5). You yourselves, dear fathers and mothers, are the
first witnesses and servants of this rebirth in the Holy
Spirit. As you beget children on earth, never forget that you are also
begetting them for God. God wants their birth in the Holy Spirit. He
wants them to be adopted children in the Only-begotten Son, who gives us
"power to become children of God" (Jn 1:12). The work of salvation
continues in the world and is carried out through the Church. All this is
the work of the Son of God, the Divine Bridegroom, who has given to us the
Kingdom of his Father and who reminds us, his disciples, that "the Kingdom
of God is in the midst of you" (Lk 17:21).
Our faith tells us that Jesus Christ, who "is seated at the right hand
of the Father", will come to judge the living and the dead. On the other
hand, the Gospel of John assures us that Christ was sent "into the world,
not to condemn the world, but that the world might be saved through him"
(Jn 3:17). In what then does judgment consist? Christ himself gives
the answer: "And this is the judgment, that the light has come into the
world... But he who does what is true comes into the light, that it may be
clearly seen that his deeds have been wrought by God" (Jn 3:19,
21). Recently, the Encyclical Veritatis Splendor also reminded us
of this. Is Christ then a judge? Your own actions will judge you in the
light of the truth which you know. Fathers and mothers, sons and
daughters, will be judged by their actions. Each one of us will be judged
according to the Commandments, including those we have discussed in this
Letter: the Fourth, Fifth, Sixth and Ninth Commandments. But ultimately
everyone will be judged on love, which is the deepest meaning and
the summing-up of the Commandments. As Saint John of the Cross wrote: "In
the evening of life we shall be judged on love". Christ, the Redeemer and
Bridegroom of mankind, "was born for this and came into the world for
this, to bear witness to the truth. Everyone who is of truth hears his
voice" (cf. Jn 18:37). Christ will be the judge, but in the way
that he himself indicated in speaking of the Last Judgment (cf. Mt
25:31-46). His will be a judgment on love, a judgment which
will definitively confirm the truth that the Bridegroom was with us,
without perhaps our having been aware of it.
The judge is the Bridegroom of the Church and of humanity. This
is why he says, in passing his sentence: "Come, O blessed of my Father...
for I was hungry and you gave me food, I was thirsty and you gave me
drink, I was a stranger and you welcomed me, I was naked and you clothed
me" (Mt 25:34-36). This list could of course be lengthened, and
countless other problems relevant to married and family life could be
added. There we might very well find statements like: "I was an unborn
child, and you welcomed me by letting me be born"; "I was an abandoned
child, and you became my family"; "I was an orphan, and you adopted me and
raised me as one of your own children". Or again: "You helped mothers
filled with uncertainty and exposed to wrongful pressure to welcome their
unborn child and let it be born"; and "You helped large families and
families in difficulty to look after and educate the children God gave
them". We could continue with a long and detailed list, including all
those kinds of true moral and human good in which love is expressed. This
is the great harvest which the Redeemer of the world, to whom the
Father has entrusted judgment, will come to reap. It is the harvest of
grace and of good works, ripened by the breath of the Bridegroom in
the Holy Spirit, who is ever at work in the world and in the Church. For
all of this, let us give thanks to the Giver of every good gift.
We also know however that according to the Gospel of Matthew the Final
Judgment will contain another list, solemn and terrifying: "Depart from
me... for I was hungry and you gave me no food, I was thirsty and you gave
me no drink, I was a stranger and you did not welcome me, naked and you
did not clothe me" (Mt 25:41-43). To this list also we could add
other ways of acting, in which Jesus is present in each case as the one
who has been rejected. In this way he would identify with the
abandoned wife or husband, or with the child conceived and then rejected:
"You did not welcome me"! This judgment is also to be found throughout the
history of our families; it is to be found throughout the history of our
nations and all humanity. Christ's words, "You did not welcome me", also
touch social institutions, governments and international
organizations.
Pascal wrote that "Jesus will be in agony until the end of the world".
The agony of Gethsemane and the agony of Golgotha are the summit of the
revelation of love. Both scenes reveal the Bridegroom who is with us,
who loves us ever anew, and "loves us to the end" (cf. Jn 13:1).
The love which is in Christ, and which from him flows beyond the limits of
individual or family histories, flows beyond the limits of all human
history.
At the end of these reflections, dear Brothers and Sisters, in view of
what will be proclaimed from various platforms during the Year of the
Family, I would like to renew with you the profession of faith which Peter
addressed to Christ: "You have the words of eternal life" (Jn
6:68). Together let us say: "Your words, O Lord, will not pass away"!
(cf. Mk 13:31). What then is the Pope's wish for you at the end of
this lengthy meditation on the Year of the Family? It is his prayer
that all of you will be in agreement with these words, which are "spirit
and life" (Jn 6:63).
"Strengthened in the inner man"
23. I bow my knees before the Father, from whom every fatherhood and
motherhood is named, "that he may grant you to be strengthened with might
through his Spirit in the inner man" (Eph 3:16). I willingly return
to these words of the Apostle, which I mentioned in the first part of this
Letter. In a certain sense they are pivotal words. The family,
fatherhood and motherhood all go together. The family is the first
human setting in which is formed that "inner man" of which the Apostle
speaks. The growth of the inner man in strength and vigour is a gift of
the Father and the Son in the Holy Spirit.
The Year of the Family sets before us in the Church an immense task, no
different from the task which families face every year and every day. In
the context of this Year, however, that task takes on particular meaning
and importance. We began the Year of the Family in Nazareth on the
Solemnity of the Holy Family. Throughout this Year we wish to make
our pilgrim way towards that place of grace which has become the Shrine
of the Holy Family in the history of humanity. We want to make this
pilgrimage in order to become aware once again of that heritage of truth
about the family which from the beginning has been a treasure for the
Church. It is a treasure which grows out of the rich tradition of the
Old Covenant, is completed in the New and finds its fullest symbolic
expression in the mystery of the Holy Family in which the divine
Bridegroom brings about the redemption of all families. From there Jesus
proclaims the "gospel of the family". All generations of Christ's
disciples have drawn upon this treasure of truth, beginning with the
Apostles, on whose teaching we have so frequently drawn in this
Letter.
In our own times this treasure has been examined in depth in the
documents of the Second Vatican Council. Perceptive analyses were
developed in the many addresses given by Pope Pius XII to newlyweds, in
the Encyclical Humanae Vitae of Pope Paul VI, in the speeches
delivered at the Synod of Bishops on the Family (1980) and in the
Apostolic Exhortation Familiaris Consortio. I have already spoken
of these statements of the Magisterium. If I return to them now, it is in
order to emphasize how vast and rich is the treasure of Christian truth
about the family. Written testimonies alone, however, will not
suffice. Much more important are living testimonies. As Pope Paul
VI observed, "contemporary man listens more willingly to witnesses than to
teachers, and if he listens to teachers it is because they are witnesses".
In the Church, the treasure of the family has been entrusted first and
foremost to witnesses: to those fathers and mothers, sons and daughters
who through the family have discovered the path of their human and
Christian vocation, the dimension of the "inner man" (Eph 3:16) of
which the Apostle speaks, and thus have attained holiness. The Holy
Family is the beginning of countless other holy families. The Council
recalled that holiness is the vocation of all the baptized. In our age, as
in the past, there is no lack of witnesses to the "gospel of the family",
even if they are not well known or have not been proclaimed saints by the
Church. The Year of the Family is the appropriate occasion to bring about
an increased awareness of their existence and their great number.
The history of mankind, the history of salvation, passes by way of the
family. In these pages I have tried to show how the family is placed at
the centre of the great struggle between good and evil, between life and
death, between love and all that is opposed to love. To the family is
entrusted the task of striving, first and foremost, to unleash the
forces of good, the source of which is found in Christ the Redeemer of
man. Every family unit needs to make these forces their own so that,
to use a phrase spoken on the occasion of the Millennium of
Christianity in Poland, the family will be "strong with the strength of
God". This is why the present Letter has sought to draw inspiration
from the apostolic exhortations found in the writings of Paul (cf. 1
Cor 7:1-40; Eph 5:21-6:9; Col 3:25) and the Letters of
Peter and John (cf. 1 Pet 3:1-7; 1 Jn 2:12-17). Despite the
differences in their historical and cultural contexts, how similar are the
experiences of Christians and families then and now!
What I offer, then, is an invitation: an invitation addressed
especially to you, dearly beloved husbands and wives, fathers and mothers,
sons and daughters. It is an invitation to all the particular Churches to
remain united in the teaching of the apostolic truth. It is addressed to
my Brothers in the Episcopate, and to priests, religious families and
consecrated persons, to movements and associations of the lay faithful; to
our brothers and sisters united by common faith in Jesus Christ, even
while not yet sharing the full communion willed by the Saviour; to all who
by sharing in the faith of Abraham belong, like us, to the great community
of believers in the one God; to those who are the heirs of other spiritual
and religious traditions; and to all men and women of good will.
May Christ, who is the same "yesterday and today and for ever" (Heb
13:8), be with us as we bow the knee before the Father, from whom all
fatherhood and motherhood and every human family is named (cf. Eph
3:14-15). In the words of the prayer to the Father which Christ
himself taught us, may he once again offer testimony of that love with
which he loved us "to the end"! (Jn 13:1).
I speak with the power of his truth to all people of our day, so that
they will come to appreciate the grandeur of the goods of marriage, family
and life; so that they will come to appreciate the great danger which
follows when these realities are not respected, or when the supreme values
which lie at the foundation of the family and of human dignity are
disregarded.
May the Lord Jesus repeat these truths to us with the power and the
wisdom of the Cross, so that humanity will not yield to the temptation
of the "father of lies" (Jn 8:44), who constantly seeks to draw
people to broad and easy ways, ways apparently smooth and pleasant, but in
reality full of snares and dangers. May we always be enabled to follow the
One who is "the way, and the truth, and the life" (Jn 14:6).
Dear Brothers and Sisters: Let all of this be the task of Christian
families and the object of the Church's missionary concern throughout this
Year, so rich in singular divine graces. May the Holy Family, icon and
model of every human family, help each individual to walk in the spirit of
Nazareth. May it help each family unit to grow in understanding of its
particular mission in society and the Church by hearing the Word of God,
by prayer and by a fraternal sharing of life. May Mary, Mother of "Fairest
Love", and Joseph, Guardian of the Redeemer, accompany us all with their
constant protection.
With these sentiments I bless every family in the name of the Most Holy
Trinity: Father, Son and Holy Spirit.
Given in Rome, at Saint Peter's, on 2 February, the Feast of the
Presentation of the Lord, in the year 1994, the sixteenth of my
Pontificate.
|