Jan Paweł II


LIST DO RODZIN GRATISSIMAM SANE (II)




Fot. vatican.va


Z okazji roku Rodziny 1994

II
JEST Z WAMI OBLUBIENIEC


W Kanie Galilejskiej

18. Rozmawiając pewnego razu z uczniami Jana Chrzciciela, Jezus wspomina o zaproszeniu na gody weselne i o obecności oblubieńca pośród zaproszonych: "oblubieniec jest z nimi? (por. Mt 9,15). Chciał przez to wskazać na spełnienie się w Jego Osobie starotestamentalnego obrazu Boga jako oblubieńca, a także pragnął w pełni objawiać tajemnicę Boga jako tajemnicę Miłości.



Nazywając się "oblubieńcem?, Jezus ukazuje samą istotę Boga i potwierdza Jego wielką miłość do człowieka. Wybór tego obrazu rzuca pośrednio światło również na głęboką prawdę miłości małżeńskiej. Jezus pragnie w ten sposób wyrazić, ile Bożego Ojcostwa, miłości Bożej mieści się w miłości mężczyzny i kobiety, która prowadzi do małżeństwa. Dlatego na początku swej misji jest On w Kanie Galilejskiej. Jest na przyjęciu weselnym wraz z Maryją i swymi pierwszymi uczniami (por. J 2,1-11). Ukazuje tą obecnością, jak bardzo prawda rodziny wpisana jest w Boże Objawienie i w dzieje zbawienia. W Starym Testamencie, a zwłaszcza u Proroków, znajdują się bardzo piękne słowa mówiące o Bożej miłości, która jest troskliwa jak miłość matki do swego dziecka, która jest czuła jak miłość oblubieńca do oblubienicy, która jest zazdrosna, ale zazdrosna w znaczeniu oblubieńczym. Nie jest to nade wszystko miłość karząca, jest to miłość wybaczająca, miłość, która pochyla się nad człowiekiem, jak ojciec nad marnotrawnym synem, miłość, która dźwiga człowieka, czyni go uczestnikiem życia Bożego. Miłość zdumiewająca, o której przedtem nic nie wiedział cały pogański świat.

Jezus, który przyszedł do Kany Galilejskiej, jest zwiastunem Bożej prawdy o małżeństwie, takiej prawdy, na której może się oprzeć ludzka rodzina w perspektywie wszystkich życiowych doświadczeń. Jezus głosi tę prawdę całą swoją obecnością podczas wesela w Kanie Galilejskiej, głosi ją również poprzez pierwszy "znak?, jaki tam uczynił, zamieniając wodę w wino.



Głosi prawdę o małżeństwie, gdy rozmawia z faryzeuszami i wyjaśnia, że miłość, która jest z Boga, miłość tkliwa i oblubieńcza, jest równocześnie źródłem głębokich i radykalnych wymagań. O wiele mniej wymagający wydawał się Mojżesz, który pozwolił dawać listy rozwodowe. Kiedy podczas znanej kontrowersji faryzeusze powołują się na Mojżesza, Chrystus mówi: "Od początku tak nie było? (Mt 19,8). I przypomina: Ten, który stworzył człowieka, stworzył go mężczyzną i niewiastą i rzekł: "Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem? (Rdz 2,24). Z logiczną konsekwencją Chrystus dodaje: "A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela? (Mt 19,6). A na ich sprzeciw i powołanie się na Mojżesza odpowiada: "Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony, lecz od początku tak nie było? (Mt 19,8).



Jezus wraca do tego "początku", tam odnajduje ów pierwotny zamysł Boży, na którym opiera się rodzina, a przez nią cała historia ludzkości. Naturalna instytucja małżeństwa staje się z woli Chrystusa prawdziwym sakramentem Nowego Przymierza, opatrzonym odkupieńczą pieczęcią Jego krwi. Małżeństwa i rodziny, pamiętajcie za jaką cenę jesteście "kupione? (por. 1 Kor 6,20)!

Ale ta wspaniała prawda jest po ludzku trudna do przyjęcia i realizacji. Można się było nie dziwić Mojżeszowi, który ustępował swoim rodakom, skoro także i Apostołowie - słysząc, co Jezus mówi - odpowiadają: "Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić? (Mt 19,10). Jezus pozostaje przy Boskim wymaganiu postawionym ludziom od początku, dla dobra mężczyzny i kobiety, rodziny i całego społeczeństwa. Natomiast uznaje tę sposobność za właściwą, aby wyjaśnić sprawę bezżenności dla królestwa Bożego. Również i ten wybór pozwala być "życiodajnym?, choć na inny sposób. Stąd bierze początek życie konsekrowane, zakony i zgromadzenia na Wschodzie i Zachodzie, a także celibat kapłański w tradycji Kościoła łacińskiego. Nie jest prawdą, iż "nie warto się żenić?, lecz miłość do królestwa niebieskiego zna również możliwość bezżenności (por. Mt 19,12).





Jednakże żenić się i wychodzić za mąż jest podstawowym powołaniem człowieka, przyjętym przez większość członków Ludu Bożego. To z rodzin biorą się żywe kamienie owej duchowej budowy, o jakiej mówi apostoł Piotr (por. 1 P 2,5). Ciała małżonków są też przybytkiem Ducha Świętego (por. 1 Kor 6,19). Przekazywanie życia Bożego i ludzkiego idzie z sobą w parze. Z małżeństwa rodzą się nie tylko synowie ludzcy, ale zarazem przybrani synowie Boży, którzy mają nowe życie od Chrystusa w Duchu Świętym.





W ten sposób, drodzy bracia i siostry, małżonkowie i rodzice, Oblubieniec jest z Wami. Wiecie, że On jest Dobrym Pasterzem. Znacie Jego głos. Wiecie, dokąd Was prowadzi, jak walczy o te pastwiska, na których macie znajdować życie i znajdować je w obfitości. Wiecie, jak zmaga się z drapieżnymi wilkami, jak gotów jest wyrwać z ich paszczy każdą owieczkę ze swej owczarni, każdego męża i żonę, każdego syna i córkę, każdego członka Waszych rodzin. Wiecie, że On jest Dobrym Pasterzem, który życie swoje daje za owce (por. J 10,11), który unika manowców wielu współczesnych ideologii, który mówi całą prawdę dzisiejszemu światu, tak jak mówił ją kiedyś faryzeuszom w Ewangelii, tak jak głosił ją swoim własnym Apostołom, a potem Apostołowie zanieśli ją w ówczesny świat i głosili ludziom w tamtych czasach zarówno Żydom jak i Grekom. Uczniowie zdawali sobie sprawę z tego, że Chrystus odnowił wszystkie rzeczy, że człowiek stał się "nowym stworzeniem?: nie jest już Grekiem czy Żydem, niewolnikiem czy wolnym, nie jest nawet mężczyzną czy niewiastą, jest "jednym? w Chrystusie (por. Ga 3,28), ma tę samą nową godność przybranego dziecka Bożego. Ten człowiek przyjął w dniu Pięćdziesiątnicy Ducha Pocieszyciela, Ducha Prawdy, stając się przez to początkiem nowego Ludu Bożego - Kościoła, antycypacją nowej ziemi i nowego nieba (por. Ap 21,1).

Ci Apostołowie, którzy przedtem byli lękliwi, także w odniesieniu do małżeństwa i rodziny, stali się odważni. Zrozumieli, że małżeństwo i rodzina stanowią prawdziwe powołanie pochodzące od Boga, że są apostolstwem - apostolstwem świeckich. Służą przemienianiu tej ziemi, służą odnowie świata stworzonego i całej ludzkości.

Drogie rodziny, musicie przeto być odważne. Musicie być zawsze gotowe do tego, aby dać świadectwo owej nadziei, która jest w Was (por. 1 P 3,15), którą w Waszym sercu zakorzenił przez swą Ewangelię Dobry Pasterz. Musicie być gotowe do tego, aby chodzić za Nim po tych życiodajnych pastwiskach, jakie On dla Was stworzył paschalną tajemnicą swojej śmierci i zmartwychwstania.

Nie lękajcie się żadnych zagrożeń! Boże moce są niepomiernie większe od Waszych trudności! Niepomiernie większa od zła, które zakorzeniło się w świecie, jest moc Sakramentu Pojednania; Ojcowie Kościoła nazywali ten sakrament "drugim Chrztem?. Niepomiernie większa od zepsucia, któremu ulega świat, jest Boska moc Sakramentu Bierzmowania, który otrzymujemy po Chrzcie, i niepomiernie większa jest nade wszystko moc Eucharystii.

Eucharystia jest przedziwnym sakramentem. Chrystus zostawił nam w nim siebie samego jako pokarm i napój, jako źródło zbawczej mocy. Zostawił, abyśmy mieli życie i mieli je w obfitości (por. J 10,10). To życie, które jest w Nim, to życie, które nam przekazał wraz z darem Ducha Świętego, zmartwychwstając z grobu trzeciego dnia po swojej śmierci. To życie jest dla nas. Jest ono dla Was, drodzy małżonkowie, rodzice i rodziny! Czyż Chrystus nie ustanowił Eucharystii na sposób rodzinny, podczas Ostatniej Wieczerzy? Tak jak wy spotykacie się przy posiłkach i jesteście sobie bliscy, tak i Chrystus jest Wam bliski. Jest Emmanuelem, Bogiem z nami, kiedy się zbliżacie do Stołu eucharystycznego. Bywa czasem tak jak w Emaus, że poznajemy Go dopiero po "łamaniu chleba? (por. Łk 24,35). Bywa czasem tak, iż długo stoi On u drzwi i kołacze, aby Mu otworzyć, aby mógł wejść i wieczerzać z nami (por. Ap 3,20). Jego Ostatnia Wieczerza i wypowiedziane wtedy słowa mają w sobie całą moc i całą mądrość Ofiary Krzyża. Nie ma innej mocy i innej mądrości, przez którą moglibyśmy być zbawieni i przez którą moglibyśmy przyczynić się do zbawienia innych. Nie ma innej mocy, przez którą moglibyście również i Wy, drodzy rodzice, wychowywać Wasze dzieci albo w odpowiednim momencie zacząć wychowywać samych siebie. Ta wychowawcza moc Eucharystii potwierdziła się poprzez pokolenia i stulecia.

Wszędzie jest z nami Dobry Pasterz. Tak jak był w Kanie Galilejskiej jako Oblubieniec pośród oblubieńców mających siebie wzajemnie zawierzyć sobie na całe życie, podobnie dziś Dobry Pasterz jest z Wami jako nadzieja, jako siła serc, jako źródło wciąż nowego entuzjazmu i jako zwycięstwa cywilizacji miłości. Chrystus Dobry Pasterz powtarza nam: Nie lękajcie się. Ja jestem z Wami. "Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata? (Mt 28,20). Skąd taka siła? Skąd taka pewność, że Ty jesteś z nami, chociaż zostałeś zabity, Synu Człowieczy, i umarłeś jak każdy inny człowiek? Skąd taka pewność? Mówi Ewangelista: "do końca ich umiłował? (J 13,1). A więc nas miłujesz, Ty, który jesteś Pierwszy i Ostatni, i Żyjący; Ty, który byłeś umarły, a oto teraz żyjesz na wieki wieków (por. Ap 1,17-18).






Wielka tajemnica

19. Św. Paweł ujmuje syntetycznie temat życia rodzinnego w słowach: "wielka tajemnica" (por. Ef 5,32). To, co napisał w Liście do Efezjan o "wielkiej tajemnicy?, jest zakorzenione w Księdze Rodzaju, w całej tradycji Starego Testamentu. Równocześnie jest to ujęcie nowe, które stało się częścią integralną nauki Kościoła.

Kościół wyznaje, że sakrament przymierza małżonków jest "wielką tajemnicą?, gdyż odzwierciedla się w nim oblubieńcza miłość Chrystusa do swego Kościoła. Paweł więc pisze: "Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo? (Ef 5,25-26). Apostoł mówi tu z pewnością o Chrzcie, o którym pisze tak głęboko w Liście do Rzymian, o Chrzcie, który jest uczestnictwem w śmierci Chrystusa, abyśmy się stali uczestnikami Jego życia (por. Rz 6,3-4). Chrześcijanin rodzi się jako nowy człowiek w tym właśnie sakramencie. Chrzest ma bowiem moc dawania nowego życia, życia Bożego. Tajemnica teandryczna Boga-człowieka w nim się poniekąd koncentruje. "Jezus Chrystus, nasz Pan, Syn Boży Najwyższego stał się synem człowieczym, ażeby człowiek mógł stać się synem Bożym? - powie później św. Ireneusz i tylu Ojców Kościoła na Wschodzie i Zachodzie44.

Otóż ten Bóg, który stał się człowiekiem, jest Oblubieńcem. W Starym Przymierzu Jahwe był Oblubieńcem Izraela, ludu wybranego: był Oblubieńcem wymagającym, zazdrosnym i wiernym. Wszystkie zdrady, jakich doznawał od swej oblubienicy, wszystkie odstępstwa i bałwochwalstwa Izraela, które Prorocy opisali w sposób dramatyczny i sugestywny, to wszystko nie potrafiło złamać miłości, którą Bóg-Oblubieniec "do końca miłuje? (por. J 13,1).

Ta wspólnota oblubieńcza między Bogiem a Jego ludem znalazła swoje potwierdzenie i wypełnienie w Chrystusie w Nowym Przymierzu. Chrystus zapewnia nas, że Oblubieniec jest z nami (por. Mt 9,15). Jest z nami wszystkimi, jest z Kościołem, gdyż jest jego Oblubieńcem. Kościół staje się oblubienicą: oblubienicą Chrystusa. Ta oblubienica w słowach Listu do Efezjan uobecnia się we wszystkich ochrzczonych i jest jak osoba, która staje przed swym Oblubieńcem. Św. Paweł pisze: "Umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie [...], aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany? (Ef 5,25-27). Ta miłość, którą Oblubieniec "do końca umiłował? Kościół, sprawia, że jest on stale na nowo święty w swoich świętych. Równocześnie nie przestaje być Kościołem grzeszników. Grzesznicy bowiem "celnicy i nierządnice?, zostali powołani do świętości, jak stwierdza sam Chrystus w Ewangelii (por. Mt 21,31). Wszyscy są powołani do stania się Kościołem chwalebnym, świętym i nieskalanym. "Bądźcie świętymi - mówi Bóg - ponieważ Ja jestem święty!" (Kpł 11,44; por. 1 P 1,16).

Oto najgłębszy wymiar "wielkiej tajemnicy?, oto znaczenie sakramentalnego obdarowania w Kościele, oto najgłębszy sens Chrztu i Eucharystii. To wszystko są owoce tej miłości, którą Oblubieniec do końca umiłował i wciąż miłuje, i z tej miłości obdarowuje coraz to nowych ludzi, dając im uczestnictwo w życiu Bożym.

Św. Paweł napisał: "Mężowie, miłujcie [wasze] żony? (Ef 5,25), ażeby potem powiedzieć jeszcze mocniej: "Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus - Kościół, bo jesteśmy członkami Jego ciała? (Ef 5,28-30). I dlatego Paweł wzywa małżonków: "Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej!" (Ef 5,21).

Jest to z pewnością nowe ujęcie odwiecznej prawdy na temat małżeństwa i rodziny w świetle Nowego Przymierza. Prawdę tę wypowiedział Chrystus poprzez Ewangelię, poprzez swą obecność w Kanie Galilejskiej, poprzez Ofiarę Krzyża i sakramenty swojego Kościoła. Małżonkowie odnajdują w Chrystusie punkt odniesienia dla swojej miłości oblubieńczej. Kiedy św. Paweł mówi o Chrystusie-Oblubieńcu Kościoła, posługuje się analogią do ich miłości oblubieńczej. Cytuje Księgę Rodzaju: "mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem? (Rdz 2,24). To właśnie jest ta "wielka tajemnica? odwiecznej miłości objawionej naprzód w stworzeniu, a potem objawionej w Chrystusie i przeniesionej na Kościół. "Tajemnica to wielka - potwarza Apostoł - a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła (Ef 5,32). A więc nie ma zrozumienia Kościoła jako Ciała Mistycznego Chrystusa, jako znaku Przymierza człowieka z Bogiem w Chrystusie, jako powszechnego sakramentu zbawienia, bez odniesienia do "wielkiej tajemnicy? " tajemnicy związanej ze stworzeniem człowieka mężczyzną i niewiastą i z powołaniem ich obojga do miłości małżeńskiej, do rodzicielstwa. Nie ma "wielkiej tajemnicy?, którą jest Kościół i ludzkość w Chrystusie, bez tej "wielkiej tajemnicy?, jaką jest "jedno ciało? (por. Rdz 2,24; Ef 5,31-32), to znaczy małżeństwo i rodzina.

Rodzina sama jest wielką Bożą tajemnicą. Rodzina sama jest jako "Kościół domowy? oblubienicą Chrystusa. Cały Kościół powszechny, a w nim każdy Kościół partykularny staje się oblubienicą Chrystusa poprzez "Kościół domowy?, poprzez tę miłość, którą w nim się przeżywa: miłość małżeńską, rodzicielską, siostrzaną i braterską, miłość, która jest wspólnotą osób i pokoleń, miłość ludzką, która jest nie do pomyślenia bez Oblubieńca, bez tamtej miłości, którą On pierwszy umiłował do końca. Również i małżonkowie, tylko miłując "do końca?, mogą być uczestnikami tej miłości, tej "wielkiej tajemnicy?. Albo stają się jej uczestnikami, albo też w ogóle nie wiedzą, co to znaczy miłość. Nie wiedzą, co sobie wzajemnie ślubowali, do czego się wzajemnie zobowiązali, nie wiedzą, za co są wspólnie odpowiedzialni. A to zawsze jest dla nich wielkim zagrożeniem.

Nauka zawarta w Liście do Efezjan zdumiewa swą głębią, a równocześnie swą etyczną mocą. Wskazując na małżeństwo, a pośrednio na rodzinę jako na "tajemnicę wielką? w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła, apostoł Paweł może jeszcze raz powtórzyć to, co już poprzednio powiedział do mężów: "Niechaj [...] każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego!" Następnie dodaje: "A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża!" (Ef 5,33). Ta cześć nie jest niczym innym, jak właśnie miłością będącą odpowiedzią na miłość. W tej miłości stają się oni wzajemnie dla siebie darem. W tej miłości zawarte jest uznanie godności osobowej drugiego człowieka i jego niepowtarzalności. Każdy z nich jest tą istotą wśród wszystkich stworzeń, której Bóg chce dla niej samej45, natomiast oni sami, świadomym, wolnym i odpowiedzialnym aktem swego wyboru czynią z siebie samych dar dla drugiego oraz dla tego potomstwa, którym Bóg ich obdarzył. W sposób wymowny św. Paweł wypowiada dalsze słowa zachęty, nawiązując do czwartego przykazania: "Dzieci, bądźcie posłuszne w Panu waszym rodzicom, bo to jest sprawiedliwe. Czcij ojca twego i matkę - jest to pierwsze przykazanie z obietnicą - aby ci było dobrze i abyś był długowieczny na ziemi. A [wy], ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu waszych dzieci, lecz wychowujcie je stosując karcenie i napominanie Pańskie!" (Ef 6,1-4). W sumie Apostoł widzi w czwartym przykazaniu niejako nakaz wzajemnej czci małżonków i dzieci, rozpoznając w nim zasadę spójności rodzin.

Ta wspaniała synteza Pawłowa na temat "wielkiej tajemnicy? jest poniekąd sumą nauki o Bogu i o człowieku, tej nauki, którą przyniósł Chrystus. Niestety, od tej nauki myśl zachodnia zaczęła stopniowo dystansować. W pewnym sensie dystans ten idzie w parze z rozwojem nowożytnego racjonalizmu. Ten sam filozof, który powiedział: "Myślę, więc jestem? ("Cogito ergo sum?), dał równocześnie początek współczesnemu myśleniu o człowieku, które ma charakter dualistyczny. Nowożytny racjonalizm oznacza radykalne przeciwstawienie ducha i ciała w człowieku. Człowiek natomiast jest osobą przez swoje ciało i ducha zarazem46. Nie można tego ciała sprowadzić do wymiarów czystej materii. Jest bowiem ciałem "uduchowionym?, podobnie jak duch jest tak głęboko zjednoczony z ciałem, że poniekąd można go nazwać duchem "ucieleśnionym?. Najgłębszym źródłem jego poznania jest Słowo, które stało się ciałem. Chrystus objawia człowiekowi człowieka47. To zdanie Soboru Watykańskiego II jest poniekąd długo oczekiwaną odpowiedzią, jaką Kościół daje nowoczesnemu racjonalizmowi.

Odpowiedź ta ma znaczenie zasadnicze dla zrozumienia rodziny, zwłaszcza na tle naszej cywilizacji, która - jak powiedziano - często oddala się od tego, co nazywamy "cywilizacją miłości". Przy olbrzymich osiągnięciach poznawczych, gdy chodzi o świat materii, a także świat psychologiczny człowieka, w odniesieniu do swego wymiaru najgłębszego wymiaru metafizycznego, człowiek pozostał dla siebie istotą nieznaną, a wraz z nim pozostała rzeczywistością nieznaną także ludzka rodzina. Dzieje się to z powodu oderwania od "wielkiej tajemnicy?, o której mówi Apostoł.

Rozdział pomiędzy tym, co duchowe, a tym, co materialne w człowieku, przyniósł skłonność do tego, aby ludzkie ciało traktować nie w kategoriach specyficznego podobieństwa do wszystkich innych ciał w przyrodzie, które człowiek traktuje jako tworzywo dla produkcji dóbr konsumpcyjnych. Zastosowanie tych samych kryteriów do człowieka jest olbrzymim zagrożeniem. Kiedy ciało ludzkie, oderwane od ducha i myśli, staje się tworzywem, podobnie jak inne ciała zwierząt, kiedy dokonuje się manipulacji na embrionach i płodach, trzeba wówczas przyznać, że stajemy w obliczu straszliwej klęski etycznej.

W takim ujęciu antropologicznym rodzina ludzka żyje poniekąd w epoce nowego manicheizmu, w którym ciało i duch są sobie radykalnie przeciwstawiane. Ciało nie żyje z ducha ani też duch nie ożywia ciała. Człowiek w tym horyzoncie myślenia przestaje być osobą i podmiotem. Staje się wbrew zamierzeniom i deklaracjom wyłącznie przedmiotem. I tak na przykład, cywilizacja neomanichejska prowadzi do pojmowania ludzkiego seksualizmu raczej jako terenu manipulacji i eksploatacji niż jako przedmiotu tego odwiecznego podziwu, który przy stworzeniu kazał włożyć w usta Adama słowa odnoszące się do Ewy: "oto ciało z mojego ciała i kość z moich kości? (por. Rdz 2,23). Zdumienie to odnajdujemy w słowach Pieśni nad Pieśniami: "Oczarowałaś me serce, siostro ma, oblubienico, oczarowałaś me serce jednym spojrzeniem twych oczu? (Pnp 4,9). Jakże dalekie są współczesne koncepcje od dogłębnego rozumienia męskości i kobiecości zawartego w Objawieniu Bożym! Odkrywa ono w ludzkiej seksualności bogactwo osoby, która odnajduje swą prawdziwą wartość w rodzinie i wyraża swoje głębokie powołanie również w dziewictwie oraz celibacie dla królestwa Bożego.

Racjonalizm nowożytny nie toleruje tajemnicy. Nie toleruje tej tajemnicy, jaką jest człowiek: mężczyzna i kobieta. Nie przyjmuje do wiadomości, że pełna prawda o człowieku została objawiona w Jezusie Chrystusie. Nie toleruje zwłaszcza "wielkiej tajemnicy?, tej, którą głosi List do Efezjan, i radykalnie ją zwalcza. Jeśli nawet uznaje możliwość, a nawet potrzebę deizmu, to zdecydowanie nie do przyjęcia jest dla niego Bóg, który staje się człowiekiem, aby człowieka odkupić. Dla racjonalizmu nie do pomyślenia jest Bóg, który jest Odkupicielem, ani tym bardziej Bóg, który jest "Oblubieńcem", źródłem absolutnym wszelkiej miłości oblubieńczej między ludźmi. Nowożytny racjonalizm niesie z sobą radykalnie inną interpretację stworzenia oraz interpretację sensu ludzkiej egzystencji. Skoro nie ma dla człowieka perspektywy Boga, który kocha i przez Chrystusa powołuje do życia w Nim i z Nim, skoro rodzina nie stanowi uczestnictwa w "wielkiej tajemnicy?, zatem to, co pozostaje, to tylko wymiar doczesny życia. Pozostaje życie doczesne jako teren walki, walki o byt, walki o korzyści przede wszystkim ekonomiczne.

"Wielka tajemnica? " sakrament miłości i życia, który ma swój początek w stworzeniu i w Odkupieniu, którego gwarantem jest Chrystus-Oblubieniec ? straciła we współczesnej mentalności swoje najgłębsze korzenie. Jest ona zagrożona w nas i wokół nas. Oby obchodzony przez Kościół Rok Rodziny stał się dla małżonków dobrą okazją do ponownego odkrycia tej tajemnicy i potwierdzenia jej z całą mocą i odwagą.





Matka pięknej miłości

20. Historia "pięknej miłości? zaczyna się w chwili zwiastowania, kiedy wysłaniec Boży kieruje do Maryi wspaniałe słowa zawierające powołanie Jej do tego, by została Matką Syna Bożego. Poprzez "tak? Maryi "Bóg z Boga i Światłość ze Światłości? staje się synem ludzkim. Maryja jest Jego matką, nie przestając być tą Dziewicą, która "nie zna męża? (por. Łk 1,34). Jako Matka-Dziewica staje się Maryja Matką pięknej miłości. Prawda ta odsłania się już w słowach Archanioła Gabriela, ale jej pełne znaczenie potwierdza się stopniowo, w miarę jak Maryja postępuje w pielgrzymce wiary ze swoim Synem48.

"Matka pięknej miłości? została przyjęta przez swego ziemskiego oblubieńca. Józef z rodu Dawida był już oblubieńcem Maryi w znaczeniu izraelskiej tradycji. Maryja była przyrzeczoną mu małżonką. Józef miałby prawo myśleć o Niej w kategoriach żony i matki swoich dzieci. Bóg wkracza jednak w ten oblubieńczy układ swoją własną inicjatywą: "Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło? (Mt 1,20). Józef jest świadom, widzi własnymi oczyma, że w Maryi poczęło się nowe życie, które nie pochodzi od niego. Jako człowiek sprawiedliwy, zachowujący Prawo Starego Przymierza, które w tym przypadku nakładało obowiązek rozwodu, "zamierzał oddalić Ją potajemnie? (Mt 1,19). Wysłaniec Boży uświadamia mu jednak, że to byłoby przeciwne jego powołaniu, że byłoby przeciwne oblubieńczej miłości, która łączy go z Maryją. Ta wzajemna oblubieńcza miłość, aby być w pełni "miłością piękną?, domaga się od niego, aby przyjął Maryję oraz Jej Syna pod dach swojego domu w Nazarecie. Józef przyjmuje to Boskie przesłanie i postępuje według tego, co mu polecono (por. Mt 1,24). Dzięki temu tajemnica Wcielenia, a wraz z nią również tajemnica Świętej Rodziny, zostaje gruntownie wpisana w oblubieńczą miłość mężczyzny i kobiety, a pośrednio w genealogię wszystkich ludzkich rodzin. To, co kiedyś Paweł nazwie "wielką tajemnicą?, znajduje w Świętej Rodzinie swój najwyższy, historyczny wyraz. Rodzina istotnie znajduje się w centrum Nowego Przymierza.

Można powiedzieć, że dzieje "pięknej miłości? rozpoczynają się od pierwszej pary ludzkiej, od Adama i Ewy. Pokusa, której ulegli, oraz grzech pierworodny, który popełnili, nie odebrały im całkowicie zdolności "pięknego miłowania”. Pojmujemy to, czytając na przykład w Księdze Tobiasza, że oblubieńcy Tobiasz i Sara, określając sens swego zjednoczenia, powołują się na wzór pierwszych rodziców - Adama i Ewy (por. Tb 8,6). W Nowym Przymierzu świadczy o tym także św. Paweł mówiąc o Chrystusie jako nowym Adamie (por. 1 Kor 15,45): Chrystus nie przychodzi żadną miarą po to, by potępić pierwszego Adama i pierwszą Ewę, lecz by ich odkupić. Przychodzi, by odnowić to, co w człowieku jest darem Boga, co w nim jest odwiecznie dobre i piękne i co stanowi tworzywo pięknej miłości. Dzieje "pięknej miłości? to poniekąd to samo, co dzieje zbawienia człowieka.

"Piękna miłość? bierze zawsze początek w samoobjawieniu osoby. Tak objawiła się przy stworzeniu Ewa Adamowi i Adam objawił się Ewie. Tak w ciągu dziejów coraz to nowe pary ludzkie mówią sobie wzajemnie: "pójdziemy razem przez życie? i dzięki temu poczyna się rodzina jako jedność dwojga, a na mocy sakramentu jako nowa wspólnota w Chrystusie. Miłość, aby była piękna, musi być darem Bożym, musi być zaszczepiona w sercach ludzkich przez Ducha Świętego i stale w nich podtrzymywana (por. Rz 5,5). Kościół jest tego świadom, gdy w Sakramencie Małżeństwa prosi Ducha Świętego o nawiedzenie ludzkich serc. Aby była "piękną miłością?, czyli darem osoby dla osoby, musi pochodzić od Tego, który sam jest Darem i Źródłem wszelkich darów.

Tak właśnie jest w Ewangelii, gdy chodzi o Maryję i Józefa. Piękna miłość, opiewana w starotestamentalnej Pieśni nad Pieśniami, stała się ich udziałem na samym progu Nowego Przymierza. Józef mógł myśleć o Maryi i mówić: "Oblubienica moja, siostra? (por. Pnp 4,9). Maryja, Bogarodzica poczęła z Ducha Świętego i z tego samego Ducha Świętego poczęła się ta "piękna miłość?, którą Ewangelia tak dyskretnie wpisuje w kontekst "wielkiej tajemnicy?.

Kiedy mówimy o "pięknej miłości?, to niewątpliwie mówimy zarazem o pięknie. Mówimy o pięknie miłości, ale mówimy też o pięknie człowieka, który w mocy Ducha Świętego jest zdolny do takiej miłości, mówimy o pięknie mężczyzny i o pięknie kobiety. Mówimy o ich pięknie jako braci i sióstr, jako oblubieńców, jako małżonków. Nie tylko tajemnica "pięknej miłości? została wyjaśniona w Ewangelii, ale także najgłębsza tajemnica wszelkiego piękna. Piękno bowiem jest od Boga, tak jak miłość. Od Boga są oni oboje: mężczyzna i kobieta, osoby, które stają się wzajemnie dla siebie darem. Z pierwotnego daru Ducha, "który daje życie”, rodzi się ten ich wzajemny dar bycia mężem i żoną - nie mniej jak dar bycia bratem i siostrą.

Wszystko to znajduje potwierdzenie w tajemnicy Wcielenia, która stała się w dziejach człowieka źródłem nowego piękna i natchnieniem dla niezliczonych dzieł sztuki. Po surowych zakazach przedstawienia podobizny Boga niewidzialnego (por. Pwt 4,15-20), epoka chrześcijańska przyniosła ze sobą - wręcz przeciwnie - przykłady artystycznego ukazywania Boga-Człowieka, Maryi, Jego Matki i Józefa oraz wszystkich Świętych, zarówno Starego, jak i Nowego Przymierza, i w ogóle całego stworzenia odkupionego przez Chrystusa, rozpoczynając w ten sposób nowy okres w odniesieniu do świata kultury i sztuki. Można powiedzieć, iż nowy kanon sztuki, wrażliwy na najgłębszy wymiar człowieka i jego przeznaczenie, bierze początek z prawdy o Wcieleniu Chrystusa, czerpiąc natchnienie z tajemnic Jego życia: narodzenie w Betlejem, ukryte lata w Nazarecie, działalność publiczna, Golgota, zmartwychwstanie oraz powtórne przyjście w chwale. Kościół jest świadom tego, iż jego obecność w świecie współczesnym, a w szczególności jego działalność dla dobra małżeństwa i rodziny, jest najściślej związana z rozwojem kultury i rozwój ten popiera. Dlatego śledzi z wielką uwagą kierunki rozwoju środków społecznej komunikacji, których zadaniem jest nie tylko informować, lecz również formować szerokie rzesze49. Znając dobrze rozległe oddziaływanie tych środków, Kościół przestrzega często ludzi odpowiedzialnych za ich używanie przed fałszowaniem prawdy i rozmijaniem się z nią. O jakąż prawdę może chodzić w filmach, przedstawieniach, w programach radiowo-telewizyjnych zdominowanych na przykład przez pornografię? Czy jest to właściwa służba prawdzie o człowieku- Oto pytania, które trzeba stawiać tym, którzy pracują w tej dziedzinie i są za nią odpowiedzialni.

Dzięki tak krytycznej refleksji nasza cywilizacja winna uświadomić samej sobie, że pomimo licznych osiągnięć pozytywnych jest z wielu względów cywilizacją chorą i źródłem głębokich schorzeń człowieka. Dlaczego jest właśnie tak? Dlatego, że cywilizacja ta została oderwana od pełnej prawdy o człowieku, od prawdy o tym, kim jest mężczyzna i kobieta jako istota ludzka. W rezultacie cywilizacja ta nie potrafi właściwie zrozumieć, czym naprawdę jest dar osób w małżeństwie, czym jest miłość odpowiedzialna za rodzicielstwo, na czym polega autentyczna wielkość rodzicielstwa i wychowania. Można więc bez przesady powiedzieć, że środki masowego przekazu, nawet gdy starają się poprawnie informować, jeżeli nie kierują się zdrowymi zasadami etycznymi, nie służą prawdzie w jej wymiarze zasadniczym. Oto dramat: nowoczesne środki komunikacji społecznej są poddane pokusie manipulacji przekazem, zakłamując prawdę o człowieku. Człowiek nie jest tym, kim siebie ogląda w reklamie i propagandzie w nowoczesnych środkach masowego przekazu. Jest kimś więcej jako jedność psychofizyczna, jako jedność duszy i ciała, jako osoba. Jest kimś więcej przez swoje powołanie do miłości, które wprowadza mężczyznę i kobietę w wymiar "wielkiej tajemnicy?.

Pierwsza weszła w ten wymiar Maryja, wprowadzając wraz ze sobą swego oblubieńca Józefa. Oni też stali się pierwszymi wzorami owej pięknej miłości, o którą Kościół nie przestaje się modlić dla młodzieży, dla małżeństw i dla rodzin. A małżeństwa, rodziny i młodzież również nie przestają się modlić o to dla siebie. Wystarczy popatrzeć na rzesze pielgrzymów, ludzi dorosłych i młodych, zdążających do Sanktuariów Maryjnych i zapatrzonych w wizerunek Bogarodzicy, czasem Maryi i Józefa wraz z Dzieciątkiem: w oblicza, na których odbija się całe piękno miłości ofiarowanej człowiekowi przez Boga.

Jest rzeczą znamienną, że w Kazaniu na Górze Chrystus, nawiązując do szóstego przykazania, powiedział: "Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa? (Mt 5,27-28). W stosunku do Dekalogu, który bronił tradycyjnej spoistości małżeństwa i rodziny, słowa te wyrażają ogromne przesunięcie w przyszłość. Jezus wskazuje podłoże i źródło grzechu cudzołóstwa. To źródło leży wewnątrz człowieka. Wyraża się ono w sposobie patrzenia, w sposobie myślenia, w którym dominuje pożądanie. Przez pożądanie człowiek przywłaszcza sobie drugiego człowieka, który nie jest jego, który należy do Boga. Chrystus mówi do współczesnych sobie, ale mówi to jednocześnie do ludzi wszystkich stuleci i pokoleń, a w szczególności do naszego pokolenia i współczesnej cywilizacji konsumpcji i użycia.

Można zapytać: dlaczego Chrystus w Kazaniu na Górze wypowiedział się w sposób tak wymagający? Odpowiedź jest zupełnie jednoznaczna: Chrystus chciał zabezpieczyć świętość małżeństwa i rodziny, chciał zabezpieczyć pełną prawdę o osobie ludzkiej i jej godności.

Tylko w świetle tej prawdy rodzina może się stać wielką "rewelacją?, pierwszym "odkryciem? drugiego człowieka: naprzód chodzi o wzajemne odkrycie oblubieńców, potem także odkrycie każdego dziecka, które z nich, jako rodziców, poczyna się i rodzi. Wszystko to, co ślubują sobie małżonkowie: "wierność, miłość i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci?, możliwe jest tylko w wymiarach "pięknej miłości? można nauczyć się tylko przez modlitwę. Jest ona bowiem zawsze, używając wyrażenia św. Pawła, jakimś wewnętrznym ukryciem z Chrystusem w Bogu - "wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu? (Kol 3,3). Tylko w takim ukryciu może działać Duch Święty, źródło pięknej miłości. On też rozlewa tę miłość. Jak rozlał ją w sercu Maryi i Józefa, tak rozlewa ją w sercach wszystkich oblubieńców, którzy "prawdziwie słuchają słowa Bożego i strzegą go? (por. Łk 8,15). Przyszłość każdej ludzkiej rodziny zależy od tej właśnie "pięknej miłości?, która jest miłością wzajemną małżonków, rodziców i dzieci, a także miłością wszystkich pokoleń. Ta miłość jest źródłem jedności i mocy rodziny.



Narodzenie i zagrożenia

21. Jest rzeczą ogromnie znamienną, iż zwięzła historia dziecięctwa Pana Jezusa mówi prawie równocześnie o Jego narodzeniu i o zagrożeniu, któremu musi zaraz stawić czoło. Św. Łukasz przytacza epizod o ofiarowaniu w świątyni Dziecięcia Jezus w czterdziestym dniu po narodzeniu. Starzec Symeon wypowiada wówczas prorocze słowa. Słowa te mówią równocześnie o "światłości? i o "znaku, któremu sprzeciwiać się będą?. Do Maryi zaś mówi: "Twoją duszę przeniknie miecz? (por. Łk 2,32-35). Św. Mateusz natomiast wskazuje na zagrożenie życia nowo narodzonego Jezusa ze strony Heroda. Mędrcy przybywający ze Wschodu powiadomili Heroda, że pielgrzymują w poszukiwaniu "nowego króla, który miał się narodzić? (por. Mt 2,2). Herod, czując się zagrożony w swej władzy, po odjeździe Mędrców nakazuje wymordować wszystkie nowo narodzone dzieci w Betlejem i okolicach, aż do drugiego roku życia. Jezus uchodzi wtedy z rąk Heroda dzięki szczególnej Bożej interwencji oraz dzięki ojcowskiej trosce Józefa, który uprowadza Dziecię i Matkę Jego do Egiptu i tam przebywają aż do śmierci Heroda. Z kolei powracają do Nazaretu, który był ich miastem rodzinnym i tam rozpoczyna się długi okres codziennego życia Świętej Rodziny (por. Mt 2,1-23; Łk 2,39-52).

Ten fakt, że Jezus jako rodzące się Dziecko został prawie od pierwszego dnia postawiony w obliczu zagrożenia swojego życia, ma wymowę profetyczną. Już jako Dziecię jest "znakiem, któremu sprzeciwiać się będą?. Wymowę profetyczną ma także fakt, iż owe niewinne niemowlęta betlejemskie, wymordowane z rozkazu Heroda, stały się wedle starożytnej liturgii Kościoła uczestnikami narodzenia Chrystusa oraz Jego męki odkupieńczej50. W ten sposób dopełniają one "braki udręk Chrystusa dla dobra Jego ciała, którym jest Kościół? (Kol 1,24).

W Ewangelii dziecięctwa zwiastowanie życia, które w sposób przedziwny spełnia się w narodzeniu Odkupiciela, zostaje wyraźnie przeciwstawione zagrożeniu życia. Zwiastowanie życia odnosi się do tajemnicy Wcielenia Słowa, odnosi się więc do całej rzeczywistości Bosko-ludzkiej Chrystusa. "Słowo stało się ciałem? (J 1,14), Bóg stał się człowiekiem. Do tej tajemnicy tak często odwoływali się Ojcowie Kościoła: "Bóg stał się człowiekiem, abyśmy zostali przebóstwieni?51. Ta prawda wiary jest równocześnie prawdą ludzkiego bytu. Mówi ona też o wielkości zagrożenia, jakim jest każdy zamach na życie dziecka nie narodzonego, i to w łonie własnej matki. Jeżeli w jakimś punkcie znajdujemy się na antypodach tego, co nazywa się "piękną miłością?, to właśnie tu. Stawiając wyłącznie na użycie, można dojść aż do zabicia miłości, zabijając jej owoc. "Błogosławiony [...] owoc Twojego łona? (Łk 1,42) staje się dla cywilizacji użycia poniekąd "owocem przeklętym?.

W tym miejscu warto wspomnieć pokrótce o dewiacjach, jakich doznało w licznych krajach tak zwane państwo prawa. Prawo Boże w stosunku do życia ludzkiego jest jednoznaczne i kategoryczne. Bóg zakazuje: "Nie zabijaj"- (por. Wj 20,13). Żaden ludzki prawodawca nie może więc powiedzieć: wolno ci zabijać, masz prawo zabijać czy nawet powinieneś zabijać. Niestety, w historii naszego stulecia taka dewiacja stała się rzeczywistością. W sposób demokratyczny dochodziły do władzy siły polityczne, które wydawały ustawy sprzeczne z prawem do życia, jakie posiada każdy bez wyjątku człowiek, a czyniły to w imię obłędnych racji, na przykład eugenicznych, etnicznych lub też innych. Zjawiskiem nie mniej niebezpiecznym są dzisiaj ustawodawstwa, które nie respektują prawa do życia od chwili poczęcia. Towarzyszy im, niestety, szerokie przyzwolenie lub zgoda opinii publicznej. Jakże można moralnie zaakceptować prawa, które dozwalają zabijać człowieka poczętego, a który już żyje w łonie matki? Prawo do życia staje się w ten sposób udziałem wyłącznie ludzi dorosłych, którzy mogą także w parlamentach przeprowadzać swoje plany i realizować własne interesy. Prawo do życia zostaje odmówione ludziom nie narodzonym.

Stajemy tu wobec olbrzymiego zagrożenia nie tylko poszczególnego jednostkowego życia ludzkiego, ale całej naszej cywilizacji. Twierdzenie, że cywilizacja ta stała się, pod pewnymi względami, "cywilizacją śmierci?, w tym punkcie zyskuje swe szczególne potwierdzenie. I czyż nie pozostaje wydarzeniem proroczym to, że zwiastowanie narodzin Chrystusa szło w parze z zagrożeniem Jego życia? Tak, Jego życie też było zagrożone od początku. Było to zagrożenie nowo narodzonego Dziecka, syna człowieczego, który równocześnie był Synem Bożym. Jego życie również od początku było zagrożone i tylko cudem uniknęło śmierci.

W ostatnich dziesięcioleciach można zauważyć podnoszące na duchu obudzenie sumień: odnosi się to zarówno do myśli współczesnej, jak i do opinii publicznej. Zwłaszcza wśród młodych wzrasta świadomość szacunku do życia od jego poczęcia. Szerzą się ruchy na rzecz życia ("pro life?). Stanowi to zaczyn nadziei dla przyszłości rodziny i całej ludzkości.


"[...] przyjęliście mnie"

22. Małżeństwa i rodziny całego świata: jest z Wami Oblubieniec! To nade wszystko pragnie Wam powiedzieć Papież w roku, który Narody Zjednoczone i Kościół poświęcają rodzinie. "Tak [...] Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony? (J 3,16-17); "To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to co się z Ducha narodziło, jest duchem. [...] Trzeba wam się powtórnie narodzić? (J 3,6-7). Trzeba Wam się narodzić "z wody i z Ducha? (J 3,5). To właśnie Wy, drodzy ojcowie i matki, jesteście pierwszymi świadkami i szafarzami tych nowych narodzin z Ducha Świętego. Wy, którzy rodzicie Wasze dzieci dla ziemskiej ojczyzny, nie zapominajcie, że rodzicie je równocześnie dla Boga. Bóg pragnie ich narodzenia jako przybranych dzieci w Jednorodzonym Synu, który daje nam "moc, byśmy się stawali dziećmi Bożymi? (por. J 1,12). Dzieło zbawienia trwa w świecie i urzeczywistnia się przez Kościół. Jest to dzieło Syna Bożego, Boskiego Oblubieńca, który przekazał nam Królestwo Ojca i mówi do nas, swoich uczniów: "Królestwo Boże pośród was jest (Łk 17,21).

Nasza wiara mówi nam, że Jezus Chrystus, "który siedzi po prawicy Ojca?, przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Równocześnie św. Jan Ewangelista zapewnia nas, że Chrystus nie został posłany na świat po to, by świat potępić, ale by świat został przez Niego zbawiony (por. J 3,17). Na czym więc polega sąd? Sam Chrystus daje odpowiedź: "sąd polega na tym, że światło przyszło na świat [...]. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu? (J 3,19.21). Jest to nauka, którą przypomniała w ostatnim czasie Encyklika Veritatis splendor52. Czy więc Chrystus jest sędzią? Twoje własne uczynki będą cię sądzić w świetle prawdy, którą znasz. Własne uczynki będą sądzić ojców i matki, synów i córki. Każdy z nas będzie sądzony z przykazań, również z tych, które wspomnieliśmy w tym Liście: z czwartego, piątego, szóstego i dziewiątego. Każdy z nas będzie sądzony przede wszystkim z miłości, która stanowi istotę i syntezę przykazań. "O zmierzchu życia sądzeni będziemy z miłości? - napisał św. Jan od Krzyża53. Chrystus, Odkupiciel i Oblubieniec ludzkości, "po to się narodził i po to przyszedł na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, który jest z prawdy, słucha Jego głosu? (por. J 18,37). Będzie on sędzią, ale takim, jakim sam siebie ukazał mówiąc o Sądzie Ostatecznym (por. Mt 25,31-46). Jego sąd będzie sądem z miłości - sądem, który jest ostatecznym potwierdzeniem prawdy, że Oblubieniec był z nami, a my, być może, nie wiedzieliśmy o tym.

Sędzia jest Oblubieńcem Kościoła i ludzkości i dlatego sądzi tak, jak słyszymy: "Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego [...]. Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie? (Mt 25,34-36). Oczywiście, że tę listę można przedłużyć i znalazłaby się w niej niezliczona liczba spraw, które składają się na życie małżeńskie i rodzinne. Na pewno znalazłoby się tam także takie zdanie: "Byłem dzieckiem nie narodzonym i przyjęliście Mnie, pozwoliliście Mi się urodzić. Byłem dzieckiem i staliście się dla mnie rodziną. Byłem dzieckiem osieroconym, a adoptowaliście Mnie, wychowując jak własne dziecię?. I jeszcze dalej: "Pomagaliście wątpiącym i zagrożonym matkom przyjąć dziecię nie narodzone i urodzić, pomagaliście wielodzietnym rodzinom, rodzinom w różnorodnych trudnościach utrzymywać i wychowywać potomstwo, którym Bóg je obdarzył?. Lista jest długa i bardzo zróżnicowana. Obejmuje ona wszystkie odmiany dobra, prawdziwego, moralnego i ludzkiego dobra, w którym wypowiada się miłość. To wszystko jest wielkim żniwem Odkupiciela świata, któremu Ojciec powierzył sąd. To wszystko jest bogatym żniwem łaski i dobrych uczynków, dojrzałym pod tchnieniem Oblubieńca w Duchu Świętym, który nigdy nie przestaje działać w świecie i w Kościele. I jest tego dobra z pewnością w świecie ogromnie dużo, w całym świecie, w całym Kościele. Dziś pragniemy za to dziękować Dawcy wszelkiego dobra.

Ale wiemy, że w Mateuszowym opisie Sądu Ostatecznego jest także ta druga lista, groźna i przerażająca: "Idźcie precz ode Mnie [...]. Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie? (Mt 25,41-43). I na tej liście znajdą się z pewnością także inne fakty, w których Jezus chce się utożsamić z człowiekiem odrzuconym. On utożsamia się z opuszczoną żoną czy mężem, z poczętym i odrzuconym dzieckiem: "Nie przyjęliście Mnie!" Również i ten sąd idzie poprzez dzieje naszych rodzin, przez dzieje narodów i ludzkości. Chrystusowe: "Nie przyjęliście Mnie? odnosi się również do instytucji społecznych, rządów i organizacji międzynarodowych.

Pascal napisał, że "Jezus będzie konał aż do skończenia świata?54. Agonia z Ogrójca i agonia z Golgoty są szczytem objawienia miłości. W jednej i drugiej objawia się ten Oblubieniec, który jest z nami, który miłuje wciąż na nowo, który "do końca [...] umiłował? (J 13,1). A miłość, która jest w Nim i z Niego, sięga poza granice osobistych czy rodzinnych historii, poza granice całych dziejów człowieka.

Kończąc te rozważania, drodzy Bracia i Siostry, i myśląc o tym, co w Roku Rodziny zostanie wypowiedziane z różnych trybun, chciałbym odnowić wyznanie Piora skierowane do Chrystusa: "Ty masz słowa życia wiecznego? (J 6,68). Wspólnie wołajmy: "słowa Twoje, o Panie, nie przeminą!" (por. Mk 13,31). Czegóż może Wam życzyć Papież u kresu tej rozległej medytacji nad Rokiem Rodziny? Życzy Wam, abyście odnaleźli się w tych słowach, które są "duchem i życiem? (por. J 6,63).




"Wzmocnienie siły wewnętrznego człowieka?

23. Zginam kolana moje przed Ojcem, od którego bierze nazwę wszelkie rodzicielstwo, "aby [...] sprawił w was przez Ducha swego wzmocnienie siły wewnętrznego człowieka? (Ef 3,16). Chętnie powracam do tych słów Apostoła, do których odwoływaliśmy się już w pierwszej części niniejszego Listu. Są to poniekąd słowa kluczowe. Rodzina i rodzicielstwo idą z sobą w parze. Równocześnie rodzina jest tym pierwszym środowiskiem ludzkim, w którym kształtuje się ów "człowiek wewnętrzny?, o jakim mówi Apostoł. Wzmocnienie jego siły jest darem Ojca i darem Syna w Duchu Świętym.

Rok Rodziny stawia przed nami w Kościele olbrzymie zadanie. Nie jest ono różne od tego zdania, jakie staje przed rodziną w każdym roku i na każdy dzień, ale nabiera ono w kontekście tego roku szczególnej wymowy i doniosłości. Rozpoczęliśmy Rok Rodziny w Nazarecie w uroczystość Świętej Rodziny i pragniemy poniekąd poprzez cały ten rok pielgrzymować do tego miejsca, które stało się sanktuarium Świętej Rodziny w dziejach ludzkości. Pragniemy pielgrzymować, odnawiając w naszej świadomości całe to bogactwo prawdy o rodzinie, które stanowi skarbiec Kościoła od początku. Na skarbiec ten składa się już bogata tradycja Starego Przymierza. Skarbiec ten kształtuje się w sposób definitywny w Nowym Przymierzu i znajduje swój emblematyczny wyraz w tajemnicy Świętej Rodziny, w której Oblubieniec Boski dokonuje odkupienia wszystkich ludzkich rodzin. Stamtąd też Jezus ogłosił "ewangelię rodziny". Z tego skarbca czerpały wszystkie pokolenia uczniów i wyznawców Chrystusa, poczynając od Apostołów; z tego nauczania korzystaliśmy obficie w niniejszym Liście.

W naszej epoce skarbiec ten został pomnożony poprzez dokumenty Soboru Watykańskiego II55; interesujące analizy spotykamy również w licznych przemówieniach, które Pius XII poświęcił małżonkom56, w Encyklice Humanae Vitae Pawła VI, w wystąpieniach podczas Synodu Biskupów poświęconego rodzinie (1980 rok) oraz w Adhortacji posynodalnej Familiaris consortio. Była już mowa o tym na początku. Jeśli teraz raz jeszcze to przypominam, to dlatego, żeby ukazać, jak bogaty jest ten skarbiec chrześcijańskiej prawdy. Nie wystarczają jednak same świadectwa pisane. Najważniejsze są świadectwa żywe. Paweł VI powiedział, że "człowiek współczesny słucha chętniej świadków niż nauczycieli, a jeśli słucha nauczycieli, to dlatego, że są świadkami?57. Skarbiec rodziny należy w Kościele też przede wszystkim do świadków, do tych wszystkich ojców i matek, synów i córek, którzy poprzez rodzinę odnaleźli drogę swego ludzkiego i chrześcijańskiego powołania - ów wymiar "wewnętrznego człowieka? (Ef 3,16), o jakim mówi Apostoł - którzy doszli do świętości. Święta Rodzina jest początkiem tylu innych świętych rodzin. Sobór przypomniał, że świętość jest powszechnym powołaniem ochrzczonych58. W naszej epoce, podobnie jak w przeszłości, nie brakuje owych świadków "ewangelii rodziny?, nawet jeśli nie są znani lub nawet jeśli Kościół nie ogłosił ich świętymi. Rok Rodziny w Kościele stanowi dobrą okazję, ażeby ich odnaleźć i zdać sobie sprawę, że jest ich wielu.

Poprzez rodzinę toczą się dzieje człowieka, dzieje zbawienia ludzkości. Staraliśmy się w tym Liście ukazać, jak bardzo rodzina znajduje się pośrodku tego wielkiego zmagania pomiędzy dobrem a złem, między życiem a śmiercią, między miłością a wszystkim, co jest jej przeciwieństwem. Rodzinom powierzone jest zadanie walki przede wszystkim o to, ażeby wyzwolić siły dobra, których źródło znajduje się w Chrystusie Odkupicielu człowieka, aby te siły uczynić własnością wszystkich rodzin, ażeby - jak to powiedziano w polskim Milenium chrześcijaństwa - rodzina byłaBogiem silna59. Dlatego ten List nie jest przede wszystkim informacją ani opisem, lecz jest apostolską parenezą, podobną do tej, którą znajdujemy w Listach św. Pawła (por. 1 Kor 7,1-40; Ef 5,21; 6,9; Kol 3,18-25), św. Piotra (por. 1 P 3,1-7) i św. Jana (1 J 2,12-17). Możemy łatwo stwierdzić, jak podobne, chociaż w odmiennym kontekście historycznym i kulturowym, są sytuacje chrześcijan i rodzin w tamtych czasach i dzisiaj.

Jest więc ten List zaproszeniem.60 Jest zaproszeniem skierowanym zwłaszcza do Was, drodzy małżonkowie, ojcowie i matki, synowie i córki. Jest zaproszeniem do wszystkich Kościołów partykularnych, by trwały w jedności nauczania prawdy apostolskiej, zaproszeniem do wszystkich Braci w biskupstwie, do duszpasterzy, rodzin zakonnych, osób konsekrowanych, ruchów i organizacji kościelnych; do wszystkich naszych braci, którzy jak my należą do wielkiej wspólnoty wierzących w Jednego Boga, uczestnicząc w wierze Abrahama61; do tych, którzy są dziedzicami innych tradycji duchowych i religijnych; do każdego człowieka dobrej woli.

Pragniemy, ażeby Chrystus, który jest "wczoraj i dziś, ten sam także i na wieki? (Hbr 13,8), był z nami, gdy "zginamy kolana przed Ojcem, od którego pochodzi każde rodzicielstwo i każda ludzka rodzina? (por. Ef 3,14-15), i aby powtarzając słowa tej wielkiej modlitwy do Ojca, której sam nas nauczył, raz jeszcze dał świadectwo tej miłości, jaką "do końca nas umiłował? (por. J 13,1).

Przemawiam mocą Jego prawdy do człowieka naszych czasów, aby pojął, jak wielkim dobrem jest małżeństwo, rodzina i życie, jak wielkim niebezpieczeństwem jest brak poszanowania dla tych rzeczywistości, bagatelizowanie tych największych wartości, które składają się na życie rodziny i stanowią o godności człowieka.

Prosimy Jezusa Chrystusa, ażeby On sam nam to powtórzył mocą i mądrością swojego Krzyża (por. 1 Kor 1,17-24), aby ludzkość nie dała się zwieść pokusie "ojca kłamstwa? (por. J 8,44), który otwiera przed nią stale szerokie i przestronne drogi, pozornie łatwe i przyjemne, pełne jednak zasadzek i niebezpieczeństw. Obyśmy szli zawsze za Tym, który jest "drogą i prawdą, i życiem? (J 14,6).

Drodzy Bracia i Siostry, niech to stanie się zadaniem rodzin chrześcijańskich i misyjną troską Kościoła w tym Roku naznaczonym szczególnymi Bożymi łaskami. Niechaj Święta Rodzina, ikona i wzór każdej ludzkiej rodziny, pomoże postępować każdemu w duchu Nazaretu; niech pomoże postępować każdej rodzinie pogłębić świadomość własnego posłannictwa w społeczeństwie i Kościele przez słuchanie słowa Bożego, modlitwę i braterskie współżycie! Niech Maryja, Matka pięknej miłości, i Józef, Opiekun Odkupiciela, towarzyszą wszystkim swą stałą opieką.

Z tymi uczuciami błogosławię każdej Rodzinie w imię Trójcy Przenajświętszej: Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

W Rzymie, u Św. Piotra, dnia 2 lutego 1994 roku, w Święto Ofiarowania Pańskiego, w szesnastym roku Pontyfikatu.

Jan Paweł II
 


1994 - Year of the Family

II
THE BRIDEGROOM IS WITH YOU


At Cana in Galilee

18. Engaged in conversation with John's disciples one day, Jesus speaks of a wedding invitation and the presence of the bridegroom among the guests: "the Bridegroom is with them" (Mt 9:15). In this way he indicated the fulfilment in his own person of the image of God the Bridegroom, which had already been used in the Old Testament, in order to reveal fully the mystery of God as the mystery of Love.

By describing himself as a "Bridegroom", Jesus reveals the essence of God and confirms his immense love for mankind. But the choice of this image also throws light indirectly on the profound truth of spousal love. Indeed by using this image in order to speak about God, Jesus shows to what extent the fatherhood and the love of God are reflected in the love of a man and a woman united in marriage. Hence, at the beginning of his mission, we find Jesus at Cana in Galilee, taking part in a wedding banquet, together with Mary and with the first disciples (cf. Jn 2:1-11). He thus wishes to make clear to what extent the truth about the family is part of God's Revelation and the history of salvation. In the Old Testament, and particularly in the Prophets, we find many beautiful expressions about the love of God. It is a gentle love like that of a mother for her child, a tender love like that of the bridegroom for his bride, but at the same time an equally and intensely jealous love. It is not in the first place a love which chastises but one which forgives; a love which deigns to meet man just as the father does in the case of the prodigal son; a love which raises him up and gives him a share in divine life. It is an amazing love: something entirely new and previously unknown to the whole pagan world.

At Cana in Galilee Jesus is, as it were, the herald of the divine truth about marriage, that truth on which the human family can rely, gaining reassurance amid all the trials of life. Jesus proclaims this truth by his presence at the wedding in Cana and by working his first "sign": water changed into wine.

Jesus proclaims the truth about marriage again when, speaking to the Pharisees, he explains how the love which comes from God, a tender and spousal love, gives rise to profound and radical demands. Moses, by allowing a certificate of divorce to be drawn up, had been less demanding. When in their lively argument the Pharisees appealed to Moses, Jesus' answer was categorical: "from the beginning it was not so" (Mt 19:8). And he reminds them that the One who created man created him male and female, and ordained that "a man leaves his father and his mother and cleaves to his wife, and they become one flesh" (Gen 2:24). With logical consistency Jesus concludes: "So they are no longer two but one flesh. What therefore God has joined together, let not man put asunder" (Mt 19:6). To the objection of the Pharisees who vaunt the Law of Moses he replies: "For your hardness of heart Moses allowed you to divorce your wives, but from the beginning it was not so" (Mt 19:8).

Jesus appeals to "the beginning", seeing at the very origins of creation God's plan, on which the family is based, and, through the family, the entire history of humanity. What marriage is in nature becomes, by the will of Christ, a true sacrament of the New Covenant, sealed by the blood of Christ the Redeemer. Spouses and families, remember at what price you have been "bought"! (cf. 1 Cor 6:20).

But it is humanly difficult to accept and to live this marvellous truth. Should we be surprised that Moses relented before the insistent demands of his fellow Israelites, if the Apostles themselves, upon hearing the words of the Master, reply by saying: "If such is the case of a man with his wife, it is not expedient to marry" (Mt 19:10)! Nonetheless, in view of the good of man and woman, of the family and the whole of society, Jesus confirms the demand which God laid down from the beginning. At the same time, however, he takes the opportunity to affirm the value of a decision not to marry for the sake of the Kingdom of God. This choice too enables one to "beget", albeit in a different way. In this choice we find the origin of the consecrated life, of the Religious Orders and Religious Congregations of East and West, and also of the discipline of priestly celibacy, as found in the tradition of the Latin Church. Hence it is untrue that "it is not expedient to marry"; however, love for the kingdom of heaven can lead a person to choose not to marry (cf. Mt 19:12).

Marriage however remains the usual human vocation, which is embraced by the great majority of the people of God. It is in the family where living stones are formed for that spiritual house spoken of by the Apostle Peter (cf. 1 Pet 2:5). The bodies of the husband and wife are the dwelling-place of the Holy Spirit (cf. 1 Cor 6:19). Because the transmission of divine life presumes the transmission of human life, marriage not only brings about the birth of human children, but also, through the power of Baptism, the birth of adopted children of God, who live the new life received from Christ through his Spirit.

Dear brothers and sisters, spouses and parents, this is how theBridegroom is with you. You know that he is the Good Shepherd. You know who he is, and you know his voice. You know where he is leading you, and how he strives to give you pastures where you can find life and find it in abundance. You know how he withstands the marauding wolves, and is ever ready to rescue his sheep: every husband and wife, every son and daughter, every member of your families. You know that he, as the Good Shepherd, is prepared to lay down his own life for his flock (cf. Jn 10:11). He leads you by paths which are not the steep and treacherous paths of many of today's ideologies, and he repeats to today's world the fullness of truth, even as he did in his conversation with the Pharisees or when he announced it to the Apostles, who then proclaimed it to all the ends of the earth and to all the people of their day, to Jews and Greeks alike. The disciples were fully conscious that Christ had made all things new. They knew that man had been made a "new creation": no longer Jew or Greek, no longer slave or free, no longer male or female, but "one" in Christ (cf. Gal 3:28) and endowed with the dignity of an adopted child of God. On the day of Pentecost man received the Spirit, the Comforter, the Spirit of truth. This was the beginning of the new People of God, the Church, the foreshadowing of new heavens and a new earth (cf. Rev 21:1).

The Apostles, overcoming their initial fears even about marriage and the family, grew in courage. They came to understand that marriage and family are a true vocation which comes from God himself and is an apostolate: the apostolate of the laity. Families are meant to contribute to the transformation of the earth and the renewal of the world, of creation and of all humanity.

Dear families, you too should be fearless, ever ready to give witness to the hope that is in you (cf. 1 Pet 3:15), since the Good Shepherd has put that hope in your hearts through the Gospel. You should be ready to follow Christ towards the pastures of life, which he himself has prepared through the Paschal Mystery of his Death and Resurrection.

Do not be afraid of the risks! God's strength is always far more powerful than your difficulties! Immeasurably greater than the evil at work in the world is the power of the Sacrament of Reconciliation, which the Fathers of the Church rightly called a "second Baptism". Much more influential than the corruption present in the world is the divine power of the Sacrament of Confirmation, which brings Baptism to its maturity. And incomparably greater than all is the power of the Eucharist.

The Eucharist is truly a wondrous sacrament. In it Christ has given us himself as food and drink, as a source of saving power. He has left himself to us that we might have life and have it in abundance (cf. Jn 10:10): the life which is in him and which he has shared with us by the gift of the Spirit in rising from the dead on the third day. The life that comes from Christ is a life for us. It is for you, dear husbands and wives, parents and families! Did Jesus not institute the Eucharist in a family-like setting during the Last Supper? When you meet for meals and are together in harmony, Christ is close to you. And he is Emmanuel, God with us, in an even greater way whenever you approach the table of the Eucharist. It can happen, as it did at Emmaus, that he is recognized only in "the breaking of the bread" (cf. Lk 24:35). It may well be that he is knocking at the door for a long time, waiting for it to be opened so that he can enter and eat with us (cf. Rev 3:20). The Last Supper and the words he spoke there contain all the power and wisdom of the sacrifice of the Cross. No other power and wisdom exist by which we can be saved and through which we can help to save others. There is no other power and no other wisdom by which you, parents, can educate both your children and yourselves. The educational power of the Eucharist has been proved down the generations and centuries.

Everywhere the Good Shepherd is with us. Even as he was at Cana in Galilee, the Bridegroom in the midst of the bride and groom as they entrusted themselves to each other for their whole life, so the Good Shepherd is also with us today as the reason for our hope, the source of strength for our hearts, the wellspring of ever new enthusiasm and the sign of the triumph of the "civilization of love". Jesus, the Good Shepherd, continues to say to us: Do not be afraid. I am with you. "I am with you always, to the close of the age" (Mt 28:20). What is the source of this strength? What is the reason for our certainty that you are with us, even though they put you to death, O Son of God, and you died like any other human being? What is the reason for this certainty? The Evangelist says: "He loved them to the end" (Jn 13:1). Thus do you love us, you who are the First and the Last, the Living One; you who died and are alive for evermore (cf. Rev 1:17-18).

The Great Mystery

19. Saint Paul uses a concise phrase in referring to family life: it is a "great mystery" (Eph 5:32). What he writes in the Letter to the Ephesians about that "great mystery", although deeply rooted in the Book of Genesis and in the whole Old Testament tradition, nonetheless represents a new approach which will later find expression in the Church's Magisterium.

The Church professes that Marriage, as the Sacrament of the covenant between husband and wife, is a "great mystery", because it expresses the spousal love of Christ for his Church. Saint Paul writes: "Husbands, love your wives, as Christ loved the Church and gave himself up for her, that he might sanctify her, having cleansed her by the washing of water with the word" (Eph 5:25-26). The Apostle is speaking here about Baptism, which he discusses at length in the Letter to the Romans, where he presents it as a sharing in the death of Christ leading to a sharing in his life (cf. Rom 6:3-4). In this Sacrament the believer is born as a new man, for Baptism has the power to communicate new life, the very life of God. The mystery of the God-man is in some way recapitulated in the event of Baptism. As Saint Irenaeus would later say, along with many other Fathers of the Church of both East and West: "Christ Jesus, our Lord, the Son of God, became the son of man so that man could become a son of God".

The Bridegroom then is the very same God who became man. In the Old Covenant Yahweh appears as the Bridegroom of Israel, the chosen people—a Bridegroom who is both affectionate and demanding, jealous and faithful. Israel's moments of betrayal, desertion and idolatry, described in such powerful and evocative terms by the Prophets, can never extinguish the love with whichGod–the Bridegroom "loves to the end" (cf. Jn 13:1).

The confirmation and fulfilment of the spousal relationship between God and his people are realized in Christ, in the New Covenant. Christ assures us that the Bridegroom is with us (cf. Mt 9:15). He is with all of us; he is with the Church. The Church becomes a Bride, the Bride of Christ. This Bride, of whom the Letter to the Ephesians speaks, is present in each of the baptized and is like one who presents herself before her Bridegroom. "Christ loved the Church and gave himself up for her..., that he might present the Church to himself in splendour, without spot or wrinkle or any such thing, that she might be holy and without blemish" (Eph 5:25-27). The love with which the Bridegroom "has loved" the Church "to the end" continuously renews her holiness in her saints, even though she remains a Church of sinners. Even sinners, "tax collectors and harlots", are called to holiness, as Christ himself affirms in the Gospel (cf. Mt 21:31). All are called to become a glorious Church, holy and without blemish. "Be holy", says the Lord, "for I am holy" (Lev 11:44; cf. 1 Pet 1:16).

This is the deepest significance of the "great mystery", the inner meaning of the sacramental gift in the Church, the most profound meaning of Baptism and the Eucharist. They are fruits of the love with which the Bridegroom has loved us to the end, a love which continually expands and lavishes on people an ever greater sharing in the supernatural life.

Saint Paul, after having said: "Husbands, love your wives" (Eph 5:25), emphatically adds: "Even so husbands should love their wives as their own bodies. He who loves his wife loves himself. For no man ever hates his own flesh, but nourishes and cherishes it, as Christ does the Church, because we are members of his body" (Eph 5:28-30). And he encourages spouses with the words: "Be subject to one another out of reverence for Christ" (Eph 5:21).

This is unquestionably a new presentation of the eternal truth about marriage and the family in the light of the New Covenant. Christ has revealed this truth in the Gospel by his presence at Cana in Galilee, by the sacrifice of the Cross and the Sacraments of his Church. Husbands and wives thus discover in Christ the point of reference for their spousal love. In speaking of Christ as the Bridegroom of the Church, Saint Paul uses the analogy of spousal love, referring back to the Book of Genesis: "A man leaves his father and his mother and cleaves to his wife, and they become one flesh" (Gen 2:24). This is the "great mystery" of that eternal love already present in creation, revealed in Christ and entrusted to the Church. "This mystery is a profound one", the Apostle repeats, "and I am saying that it refers to Christ and the Church" (Eph 5:32). The Church cannot therefore be understood as the Mystical Body of Christ, as the sign of man's Covenant with God in Christ, or as the universal sacrament of salvation, unless we keep in mind the "great mystery" involved in the creation of man as male and female and the vocation of both to conjugal love, to fatherhood and to motherhood. The "great mystery", which is the Church and humanity in Christ, does not exist apart from the "great mystery" expressed in the "one flesh" (cf. Gen 2:24; Eph 5:31-32), that is, in the reality of marriage and the family.

The family itself is the great mystery of God. As the "domestic church", it is the bride of Christ. The universal Church, and every particular Church in her, is most immediately revealed as the bride of Christ in the "domestic church" and in its experience of love: conjugal love, paternal and maternal love, fraternal love, the love of a community of persons and of generations. Could we even imagine human love without the Bridegroom and the love with which he first loved to the end? Only if husbands and wives share in that love and in that "great mystery" can they love "to the end". Unless they share in it, they do not know "to the end" what love truly is and how radical are its demands. And this is undoubtedly very dangerous for them.

The teaching of the Letter to the Ephesians amazes us with its depth and the authority of its ethical teaching. Pointing to marriage, and indirectly to the family, as the "great mystery" which refers to Christ and the Church, the Apostle Paul is able to reaffirm what he had earlier said to husbands: "Let each one of you love his wife as himself". He goes on to say: "And let the wife see that she respects her husband" (Eph 5:33). Respect, because she loves and knows that she is loved in return. It is because of this love that husband and wife become a mutual gift. Love contains the acknowledgment of the personal dignity of the other, and of his or her absolute uniqueness. Indeed, each of the spouses, as a human being, has been willed by God from among all the creatures of the earth for his or her own sake. Each of them, however, by a conscious and responsible act, makes a free gift of self to the other and to the children received from the Lord. It is significant that Saint Paul continues his exhortation by echoing the fourth commandment: "Children, obey your parents in the Lord, for this is right. ?Honour your father and mother' (this is the first commandment with a promise), ?that it may be well with you and that you may live long on the earth'. Fathers, do not provoke your children to anger, but bring them up in the discipline and instruction of the Lord" (Eph 6:1-4). The Apostle thus sees in the fourth commandment the implicit commitment of mutual respect between husband and wife, between parents and children, and he recognizes in it the principle of family stability.

Saint Paul's magnificent synthesis concerning the "great mystery" appears as the compendium or summa, in some sense, of the teaching about God and man which was brought to fulfilment by Christ. Unfortunately, Western thought, with the development of modern rationalism, has been gradually moving away from this teaching. The philosopher who formulated the principle of "Cogito, ergo sum", "I think, therefore I am", also gave the modern concept of man its distinctive dualistic character. It is typical of rationalism to make a radical contrast in man between spirit and body, between body and spirit. But man is a person in the unity of his body and his spirit. The body can never be reduced to mere matter: it is a spiritualized body, just as man's spirit is so closely united to the body that he can be described as an embodied spirit. The richest source for knowledge of the body is the Word made flesh. Christ reveals man to himself. In a certain sense this statement of the Second Vatican Council is the reply, so long awaited, which the Church has given to modern rationalism.

This reply is of fundamental importance for understanding the family, especially against the background of today's civilization, which, as has been said, seems in so many cases to have given up the attempt to be a "civilization of love". The modern age has made great progress in understanding both the material world and human psychology, but with regard to his deepest, metaphysical dimension contemporary man remains to a great extent a being unknown to himself. Consequently the family too remains an unknown reality. Such is the result of estrangement from that "great mystery" spoken of by the Apostle.

The separation of spirit and body in man has led to a growing tendency to consider the human body, not in accordance with the categories of its specific likeness to God, but rather on the basis of its similarity to all the other bodies present in the world of nature, bodies which man uses as raw material in his efforts to produce goods for consumption. But everyone can immediately realize what enormous dangers lurk behind the application of such criteria to man. When the human body, considered apart from spirit and thought, comes to be used as raw material in the same way that the bodies of animals are used—and this actually occurs for example in experimentation on embryos and fetuses— we will inevitably arrive at a dreadful ethical defeat.

Within a similar anthropological perspective, the human family is facing the challenge of a new Manichaeanism, in which body and spirit are put in radical opposition; the body does not receive life from the spirit, and the spirit does not give life to the body. Man thus ceases to live as a person and a subject. Regardless of all intentions and declarations to the contrary, he becomes merely an object. This neo-Manichaean culture has led, for example, to human sexuality being regarded more as a area for manipulation and exploitation than as the basis of that primordial wonder which led Adam on the morning of creation to exclaim before Eve: "This at last is bone of my bones and flesh of my flesh" (Gen 2:23). This same wonder is echoed in the words of the Song of Solomon: "You have ravished my heart, my sister, my bride, you have ravished my heart with a glance of your eyes" (Song 4:9). How far removed are some modern ideas from the profound understanding of masculinity and femininity found in Divine Revelation! Revelation leads us to discover in human sexuality a treasure proper to the person, who finds true fulfilment in the family but who can likewise express his profound calling in virginity and in celibacy for the sake of the Kingdom of God.

Modern rationalism does not tolerate mystery. It does not accept the mystery of man as male and female, nor is it willing to admit that the full truth about man has been revealed in Jesus Christ. In particular, it does not accept the "great mystery" proclaimed in the Letter to the Ephesians, but radically opposes it. It may well acknowledge, in the context of a vague deism, the possibility and even the need for a supreme or divine Being, but it firmly rejects the idea of a God who became man in order to save man. For rationalism it is unthinkable that God should be the Redeemer, much less that he should be "the Bridegroom", the primordial and unique source of the human love between spouses. Rationalism provides a radically different way of looking at creation and the meaning of human existence. But once man begins to lose sight of a God who loves him, a God who calls man through Christ to live in him and with him, and once the family no longer has the possibility of sharing in the "great mystery", what is left except the mere temporal dimension of life? Earthly life becomes nothing more than the scenario of a battle for existence, of a desperate search for gain, and financial gain before all else.

The deep-seated roots of the "great mystery", the sacrament of love and life which began with Creation and Redemption and which has Christ the Bridegroom as its ultimate surety, have been lost in the modern way of looking at things. The "great mystery" is threatened in us and all around us. May the Church's celebration of the Year of the Family be a fruitful opportunity for husbands and wives to rediscover that mystery and recommit themselves to it with strength, courage and enthusiasm.

Mother of Fairest Love

20. The history of "fairest love" begins at the Annunciation, in those wondrous words which the angel spoke to Mary, called to become the Mother of the Son of God. With Mary's "yes", the One who is "God from God and Light from Light" becomes a son of man. Mary is his Mother, while continuing to be the Virgin who "knows not man" (cf. Lk 1:34). As Mother and Virgin, Mary becomes the Mother of Fairest Love. This truth is already revealed in the words of the Archangel Gabriel, but its full significance will gradually become clearer and more evident as Mary follows her Son in the pilgrimage of faith.

The "Mother of Fairest Love" was accepted by the one who, according to Israel's tradition, was already her earthly husband: Joseph, of the house of David. Joseph would have had the right to consider his promised bride as his wife and the mother of his children. But God takes it upon himself to intervene in this spousal covenant: "Joseph, son of David, do not fear to take Mary as your wife, for that which is conceived in her is of the Holy Spirit" (Mt 1:20). Joseph is aware, having seen it with his own eyes, that a new life with which he has had nothing to do has been conceived in Mary. Being a just man, and observing the Old Law, which in his situation imposed the obligation of divorce, he wishes to dissolve his marriage in a loving way (cf. Mt 1:19). The angel of the Lord tells him that this would not be consistent with his vocation; indeed it would be contrary to the spousal love uniting him to Mary. This mutual spousal love, to be completely "fairest love", requires that he should take Mary and her Son into his own house in Nazareth. Joseph obeys the divine message and does all that he had been commanded (cf. Mt 1:24). And so, thanks also to Joseph, the mystery of the Incarnation and, together with it, the mystery of the Holy Family, come to be profoundly inscribed in the spousal love of husband and wife and, in an indirect way, in the genealogy of every human family. What Saint Paul will call the "great mystery" found its most lofty expression in the Holy Family. Thus the family truly takes its place at the very heart of the New Covenant.

It can also be said that the history of "fairest love" began, in a certain way, with the first human couple: Adam and Eve. The temptation to which they yielded and the original sin which resulted did not completely deprive them of the capacity for "fairest love". This becomes clear when we read, for example, in the Book of Tobit that the spouses Tobias and Sarah, in defining the meaning of their union, appealed to their first parents, Adam and Eve (cf. Tob 8:6). In the New Covenant, Saint Paul also bears witness to this, speaking of Christ as a new Adam (cf. 1 Cor 15:45). Christ does not come to condemn the first Adam and the first Eve, but to save them. He comes to renew everything that is God's gift in man, everything in him that is eternally good and beautiful, everything that forms the basis of "fairest love". The history of "fairest love" is, in one sense, the history of man's salvation.

"Fairest love" always begins with the self-revelation of the person. At creation Eve reveals herself to Adam, just as Adam reveals himself to Eve. In the course of history newly-married couples tell each other: "We shall walk the path of life together". The family thus begins as a union of the two and, through the Sacrament, as a new community in Christ. For love to be truly "fairest", it must be a gift of God, grafted by the Holy Spirit on to human hearts and continually nourished in them (cf.Rom 5:5). Fully conscious of this, the Church in the Sacrament of Marriage asks the Holy Spirit to visit human hearts. If love is truly to be "fairest love", a gift of one person to another, it must come from the One who is himself a gift and the source of every gift.

Such was the case, as the Gospel recounts, with Mary and Joseph who, at the threshold of the New Covenant, renewed the experience of "fairest love" described in the Song of Solomon. Joseph thinks of Mary in the words: "My sister, my bride" (Song 4:9). Mary, the Mother of God, conceives by the power of the Holy Spirit, who is the origin of the "fairest love", which the Gospel delicately places in the context of the "great mystery".

When we speak about "fairest love", we are also speaking aboutbeauty: the beauty of love and the beauty of the human being who, by the power of the Holy Spirit, is capable of such love. We are speaking of the beauty of man and woman: their beauty as brother or sister, as a couple about to be married, as husband and wife. The Gospel sheds light not only on the mystery of "fairest love", but also on the equally profound mystery of beauty, which, like love, is from God. Man and woman are from God, two persons called to become a mutual gift. From the primordial gift of the Spirit, the "giver of life", there arises the reciprocal gift of being husband or wife, no less than that of being brother or sister.

All this is confirmed by the mystery of the Incarnation, a mystery which has been the source of a new beauty in the history of humanity and has inspired countless masterpieces of art. After the strict prohibition against portraying the invisible God by graven images (cf. Dt 4:15-20), the Christian era began instead to portray in art the God who became man, Mary his Mother, Saint Joseph, the Saints of the Old and New Covenant and the entire created world redeemed by Christ. In this way it began a new relationship with the world of culture and of art. It can be said that this new artistic canon, attentive to the deepest dimension of man and his future, originates in the mystery of Christ's Incarnation and draws inspiration from the mysteries of his life: his birth in Bethlehem, his hidden life in Nazareth, his public ministry, Golgotha, the Resurrection and his final return in glory. The Church is conscious that her presence in the contemporary world, and in particular the contribution and support she offers to the promotion of the dignity of marriage and the family, are intimately linked to the development of culture, and she is rightly concerned for this. This is precisely why the Church is so concerned with the direction taken by the means of social communication, which have the duty of forming as well as informing their vast audience. Knowing the vast and powerful impact of the media, she never tires of reminding communications workers of the dangers arising from the manipulation of truth. Indeed, what truth can there be in films, shows and radio and television programmes dominated by pornography and violence? Do these really serve the truth about man? Such questions are unavoidable for those who work in the field of communications and those who have responsibility for creating and marketing media products.

This kind of critical reflection should lead our society, which certainly contains many positive aspects on the material and cultural level, to realize that, from various points of view, it is a society which is sick and is creating profound distortions in man. Why is this happening? The reason is that our society has broken away from the full truth about man, from the truth about what man and woman really are as persons. Thus it cannot adequately comprehend the real meaning of the gift of persons in marriage, responsible love at the service of fatherhood and motherhood, and the true grandeur of procreation and education. Is it an exaggeration to say that the mass media, if they are not guided by sound ethical principles, fail to serve the truth in its fundamental dimension? This is the real drama: the modern means of social communication are tempted to manipulate the message, thereby falsifying the truth about man. Human beings are not the same thing as the images proposed in advertising and shown by the modern mass media. They are much more, in their physical and psychic unity, as composites of soul and body, as persons. They are much more because of their vocation to love, which introduces them as male and female into the realm of the "great mystery".

Mary was the first to enter this realm, and she introduced her husband Joseph into it. Thus they became the first models of that "fairest love" which the Church continually implores for young people, husbands and wives and families. Young people, spouses and families themselves should never cease to pray for this. How can we not think about the crowds of pilgrims, old and young, who visit Marian shrines and gaze upon the face of the Mother of God, on the faces of the Holy Family, where they find reflected the full beauty of the love which God has given to mankind?

In the Sermon on the Mount, recalling the sixth commandment, Christ proclaims: "You have heard that it was said, ?You shall not commit adultery'. But I say to you that every one who looks at a woman lustfully has already committed adultery with her in his heart" (Mt 5:27-28). With regard to the Decalogue and its purpose of defending the traditional solidity of marriage and the family, these words represent a great step forward. Jesus goes to the very source of the sin of adultery, which dwells in the innermost heart of man and is revealed in a way of looking and thinking dominated by concupiscence. Through concupiscence man tends to treat as his own possession another human being, one who does not belong to him but to God. In speaking to his contemporaries, Christ is also speaking to men and women in every age and generation. He is speaking in particular to our own generation, living as it is in a society marked by consumerism and hedonism.

Why does Christ speak out in so forceful and demanding a way in the Sermon on the Mount? The reason is quite clear: Christ wants to safeguard the holiness of marriage and of the family. He wants to defend the full truth about the human person and his dignity.

Only in the light of this truth can the family be "to the end" the great "revelation", the first discovery of the other: the mutual discovery of husband and wife and then of each son and daughter born to them. All that a husband and a wife promise to each other—to be "true in good times and in bad, and to love and honour each other all the days of their life"—is possible only when "fairest love" is present. Man today cannot learn this from what modern mass culture has to say. "Fairest love" is learned above all in prayer. Prayer, in fact, always brings with it, to use an expression of Saint Paul, a type of interior hiddenness with Christ in God; "your life is hid with Christ in God" (Col 3:3). Only in this hiddenness do we see the workings of the Holy Spirit, the source of "fairest love". He has poured forth this love not only in the hearts of Mary and Joseph but also in the hearts of all married couples who are open to hearing the word of God and keeping it (cf. Lk 8:15). The future of each family unit depends upon this "fairest love": the mutual love of husband and wife, of parents and children, a love embracing all generations. Love is the true source of the unity and strength of the family.

Birth and Danger

21. It is significant that the brief account of the infancy of Jesus mentions, practically at the same time, his birth and the danger which he immediately had to confront. Luke records the prophetic words uttered by the aged Simeon when the Child was presented to the Lord in the Temple forty days after his birth. Simeon speaks of "light" and of a "sign of contradiction". He goes on to predict of Mary: "And a sword will pierce through your own soul also" (cf. Lk 2:32-35). Matthew, for his part, tells of the plot of Herod against Jesus. Informed by the Magi who came from the East to see the new king who was to be born (cf. Mt 2:2), Herod senses a threat to his power, and after their departure he orders the death of all male children aged two years or under in Bethlehem and the surrounding towns. Jesus escapes from the hands of Herod thanks to a special divine intervention and the fatherly care of Joseph, who takes him with his mother into Egypt, where they remain until Herod's death. The Holy Family then returns to Nazareth, their home town, and begins what for many years would be a hidden life, marked by the carrying out of daily tasks with fidelity and generosity (cf. Mt 2:1-23; Lk 2:39-52).

The fact that Jesus, from his very birth, had to face threats and dangers has a certain prophetic eloquence. Even as a Child, Jesus is a "sign of contradiction". Prophetically eloquent also is the tragedy of the innocent children of Bethlehem, slaughtered at Herod's command. According to the Church's ancient liturgy, they shared in the birth and saving passion of Christ. Through their own "passion", they complete "what is lacking in Christ's afflictions for the sake of his body, that is, the Church" (Col 1:24).

In the infancy Gospel, the proclamation of life, which comes about in a wondrous way in the birth of the Redeemer, is thus put in sharp contrast with the threat to life, a life which embraces the mystery of the Incarnation and of the divine-human reality of Christ in its entirety. The Word was made flesh (cf. Jn 1:14): God became man. The Fathers of the Church frequently call attention to this sublime mystery: "God became man, so that we might become gods". This truth of faith is likewise the truth about the human being. It clearly indicates the gravity of all attempts on the life of a child in the womb of its mother. Precisely in this situation we encounter everything which is diametrically opposed to "fairest love". If an individual is exclusively concerned with "use", he can reach the point of killing love by killing the fruit of love. For the culture of use, the "blessed fruit of your womb" (Lk 1:42) becomes in a certain sense an "accursed fruit".

How can we not recall, in this regard, the aberrations that the so-called constitutional State has tolerated in so many countries? The law of God is univocal and categorical with respect to human life. God commands: "You shall not kill" (Ex 20:13). No human lawgiver can therefore assert: it is permissible for you to kill, you have the right to kill, or you should kill. Tragically, in the history of our century, this has actually occurred when certain political forces have come to power, even by democratic means, and have passed laws contrary to the right to life of every human being, in the name of eugenic, ethnic or other reasons, as unfounded as they are mistaken. A no less serious phenomenon, also because it meets with widespread acquiescence or consensus in public opinion, is that of laws which fail to respect the right to life from the moment of conception. How can one morally accept laws that permit the killing of a human being not yet born, but already alive in the mother's womb? The right to life becomes an exclusive prerogative of adults who even manipulate legislatures in order to carry out their own plans and pursue their own interests.

We are facing an immense threat to life: not only to the life of individuals but also to that of civilization itself. The statement that civilization has become, in some areas, a "civilization of death" is being confirmed in disturbing ways. Was it not a prophetic event that the birth of Christ was accompanied by danger to his life? Yes, even the life of the One who is at the same time Son of Man and Son of God was threatened. It was endangered from the very beginning, and only by a miracle did he escape death.

Nevertheless, in the last few decades some consoling signs of a reawakening of conscience have appeared: both among intellectuals and in public opinion itself. There is a new and growing sense of respect for life from the first moment of conception, especially among young people. "Pro- life" movements are beginning to spread. This is a leaven of hope for the future of the family and of all humanity.

"You welcomed me"

22. Married couples and families of all the world: the Bridegroom is with you! This is what the Pope wishes to say to you above all else during this Year which the United Nations and the Church have dedicated to the family. "God so loved the world that he gave his only Son, that whoever believes in him should not perish but have eternal life. For God sent his Son into the world, not to condemn the world, but that the world might be saved through him" (Jn 3:16-17). "That which is born of the flesh is flesh, and that which is born of the Spirit is spirit... You must be born anew" (Jn 3:6-7). You must be born "of water and the Spirit" (Jn 3:5). You yourselves, dear fathers and mothers, are the first witnesses and servants of this rebirth in the Holy Spirit. As you beget children on earth, never forget that you are also begetting them for God. God wants their birth in the Holy Spirit. He wants them to be adopted children in the Only-begotten Son, who gives us "power to become children of God" (Jn 1:12). The work of salvation continues in the world and is carried out through the Church. All this is the work of the Son of God, the Divine Bridegroom, who has given to us the Kingdom of his Father and who reminds us, his disciples, that "the Kingdom of God is in the midst of you" (Lk 17:21).

Our faith tells us that Jesus Christ, who "is seated at the right hand of the Father", will come to judge the living and the dead. On the other hand, the Gospel of John assures us that Christ was sent "into the world, not to condemn the world, but that the world might be saved through him" (Jn 3:17). In what then does judgment consist? Christ himself gives the answer: "And this is the judgment, that the light has come into the world... But he who does what is true comes into the light, that it may be clearly seen that his deeds have been wrought by God" (Jn 3:19, 21). Recently, the Encyclical Veritatis Splendor also reminded us of this. Is Christ then a judge? Your own actions will judge you in the light of the truth which you know. Fathers and mothers, sons and daughters, will be judged by their actions. Each one of us will be judged according to the Commandments, including those we have discussed in this Letter: the Fourth, Fifth, Sixth and Ninth Commandments. But ultimately everyone will be judged on love, which is the deepest meaning and the summing-up of the Commandments. As Saint John of the Cross wrote: "In the evening of life we shall be judged on love". Christ, the Redeemer and Bridegroom of mankind, "was born for this and came into the world for this, to bear witness to the truth. Everyone who is of truth hears his voice" (cf. Jn 18:37). Christ will be the judge, but in the way that he himself indicated in speaking of the Last Judgment (cf. Mt 25:31-46). His will be a judgment on love, a judgment which will definitively confirm the truth that the Bridegroom was with us, without perhaps our having been aware of it.

The judge is the Bridegroom of the Church and of humanity. This is why he says, in passing his sentence: "Come, O blessed of my Father... for I was hungry and you gave me food, I was thirsty and you gave me drink, I was a stranger and you welcomed me, I was naked and you clothed me" (Mt 25:34-36). This list could of course be lengthened, and countless other problems relevant to married and family life could be added. There we might very well find statements like: "I was an unborn child, and you welcomed me by letting me be born"; "I was an abandoned child, and you became my family"; "I was an orphan, and you adopted me and raised me as one of your own children". Or again: "You helped mothers filled with uncertainty and exposed to wrongful pressure to welcome their unborn child and let it be born"; and "You helped large families and families in difficulty to look after and educate the children God gave them". We could continue with a long and detailed list, including all those kinds of true moral and human good in which love is expressed. This is the great harvest which the Redeemer of the world, to whom the Father has entrusted judgment, will come to reap. It is the harvest of grace and of good works, ripened by the breath of the Bridegroom in the Holy Spirit, who is ever at work in the world and in the Church. For all of this, let us give thanks to the Giver of every good gift.

We also know however that according to the Gospel of Matthew the Final Judgment will contain another list, solemn and terrifying: "Depart from me... for I was hungry and you gave me no food, I was thirsty and you gave me no drink, I was a stranger and you did not welcome me, naked and you did not clothe me" (Mt 25:41-43). To this list also we could add other ways of acting, in which Jesus is present in each case as the one who has been rejected. In this way he would identify with the abandoned wife or husband, or with the child conceived and then rejected: "You did not welcome me"! This judgment is also to be found throughout the history of our families; it is to be found throughout the history of our nations and all humanity. Christ's words, "You did not welcome me", also touch social institutions, governments and international organizations.

Pascal wrote that "Jesus will be in agony until the end of the world". The agony of Gethsemane and the agony of Golgotha are the summit of the revelation of love. Both scenes reveal the Bridegroom who is with us, who loves us ever anew, and "loves us to the end" (cf. Jn 13:1). The love which is in Christ, and which from him flows beyond the limits of individual or family histories, flows beyond the limits of all human history.

At the end of these reflections, dear Brothers and Sisters, in view of what will be proclaimed from various platforms during the Year of the Family, I would like to renew with you the profession of faith which Peter addressed to Christ: "You have the words of eternal life" (Jn 6:68). Together let us say: "Your words, O Lord, will not pass away"! (cf. Mk 13:31). What then is the Pope's wish for you at the end of this lengthy meditation on the Year of the Family? It is his prayer that all of you will be in agreement with these words, which are "spirit and life" (Jn 6:63).

"Strengthened in the inner man"

23. I bow my knees before the Father, from whom every fatherhood and motherhood is named, "that he may grant you to be strengthened with might through his Spirit in the inner man" (Eph 3:16). I willingly return to these words of the Apostle, which I mentioned in the first part of this Letter. In a certain sense they are pivotal words. The family, fatherhood and motherhood all go together. The family is the first human setting in which is formed that "inner man" of which the Apostle speaks. The growth of the inner man in strength and vigour is a gift of the Father and the Son in the Holy Spirit.

The Year of the Family sets before us in the Church an immense task, no different from the task which families face every year and every day. In the context of this Year, however, that task takes on particular meaning and importance. We began the Year of the Family in Nazareth on the Solemnity of the Holy Family. Throughout this Year we wish to make our pilgrim way towards that place of grace which has become the Shrine of the Holy Family in the history of humanity. We want to make this pilgrimage in order to become aware once again of that heritage of truth about the family which from the beginning has been a treasure for the Church. It is a treasure which grows out of the rich tradition of the Old Covenant, is completed in the New and finds its fullest symbolic expression in the mystery of the Holy Family in which the divine Bridegroom brings about the redemption of all families. From there Jesus proclaims the "gospel of the family". All generations of Christ's disciples have drawn upon this treasure of truth, beginning with the Apostles, on whose teaching we have so frequently drawn in this Letter.

In our own times this treasure has been examined in depth in the documents of the Second Vatican Council. Perceptive analyses were developed in the many addresses given by Pope Pius XII to newlyweds, in the Encyclical Humanae Vitae of Pope Paul VI, in the speeches delivered at the Synod of Bishops on the Family (1980) and in the Apostolic Exhortation Familiaris Consortio. I have already spoken of these statements of the Magisterium. If I return to them now, it is in order to emphasize how vast and rich is the treasure of Christian truth about the family. Written testimonies alone, however, will not suffice. Much more important are living testimonies. As Pope Paul VI observed, "contemporary man listens more willingly to witnesses than to teachers, and if he listens to teachers it is because they are witnesses". In the Church, the treasure of the family has been entrusted first and foremost to witnesses: to those fathers and mothers, sons and daughters who through the family have discovered the path of their human and Christian vocation, the dimension of the "inner man" (Eph 3:16) of which the Apostle speaks, and thus have attained holiness. The Holy Family is the beginning of countless other holy families. The Council recalled that holiness is the vocation of all the baptized. In our age, as in the past, there is no lack of witnesses to the "gospel of the family", even if they are not well known or have not been proclaimed saints by the Church. The Year of the Family is the appropriate occasion to bring about an increased awareness of their existence and their great number.

The history of mankind, the history of salvation, passes by way of the family. In these pages I have tried to show how the family is placed at the centre of the great struggle between good and evil, between life and death, between love and all that is opposed to love. To the family is entrusted the task of striving, first and foremost, to unleash the forces of good, the source of which is found in Christ the Redeemer of man. Every family unit needs to make these forces their own so that, to use a phrase spoken on the occasion of the Millennium of Christianity in Poland, the family will be "strong with the strength of God". This is why the present Letter has sought to draw inspiration from the apostolic exhortations found in the writings of Paul (cf. 1 Cor 7:1-40; Eph 5:21-6:9; Col 3:25) and the Letters of Peter and John (cf. 1 Pet 3:1-7; 1 Jn 2:12-17). Despite the differences in their historical and cultural contexts, how similar are the experiences of Christians and families then and now!

What I offer, then, is an invitation: an invitation addressed especially to you, dearly beloved husbands and wives, fathers and mothers, sons and daughters. It is an invitation to all the particular Churches to remain united in the teaching of the apostolic truth. It is addressed to my Brothers in the Episcopate, and to priests, religious families and consecrated persons, to movements and associations of the lay faithful; to our brothers and sisters united by common faith in Jesus Christ, even while not yet sharing the full communion willed by the Saviour; to all who by sharing in the faith of Abraham belong, like us, to the great community of believers in the one God; to those who are the heirs of other spiritual and religious traditions; and to all men and women of good will.

May Christ, who is the same "yesterday and today and for ever" (Heb 13:8), be with us as we bow the knee before the Father, from whom all fatherhood and motherhood and every human family is named (cf. Eph 3:14-15). In the words of the prayer to the Father which Christ himself taught us, may he once again offer testimony of that love with which he loved us "to the end"! (Jn 13:1).

I speak with the power of his truth to all people of our day, so that they will come to appreciate the grandeur of the goods of marriage, family and life; so that they will come to appreciate the great danger which follows when these realities are not respected, or when the supreme values which lie at the foundation of the family and of human dignity are disregarded.

May the Lord Jesus repeat these truths to us with the power and the wisdom of the Cross, so that humanity will not yield to the temptation of the "father of lies" (Jn 8:44), who constantly seeks to draw people to broad and easy ways, ways apparently smooth and pleasant, but in reality full of snares and dangers. May we always be enabled to follow the One who is "the way, and the truth, and the life" (Jn 14:6).

Dear Brothers and Sisters: Let all of this be the task of Christian families and the object of the Church's missionary concern throughout this Year, so rich in singular divine graces. May the Holy Family, icon and model of every human family, help each individual to walk in the spirit of Nazareth. May it help each family unit to grow in understanding of its particular mission in society and the Church by hearing the Word of God, by prayer and by a fraternal sharing of life. May Mary, Mother of "Fairest Love", and Joseph, Guardian of the Redeemer, accompany us all with their constant protection.

With these sentiments I bless every family in the name of the Most Holy Trinity: Father, Son and Holy Spirit.

Given in Rome, at Saint Peter's, on 2 February, the Feast of the Presentation of the Lord, in the year 1994, the sixteenth of my Pontificate.


Xcm.jpg (17572 bytes)


    Strona główna      klasycy  

Tomasz z Akwinu o cnocie umiarkowania, czystości i powściągliwości

Karol Wojtyła 'Miłość i odpowiedzialność': pełny sens czystości

Do początkuup2.gif (58 bytes)